Tydzień później...
Kaja Snape wpadła do dormitorium Blaise'a Zabiniego oraz Dracona Malfoya niczym burza. Tuż za nią wkroczyła ich najlepsza przyjaciółka, Stephanie Potter.
- Gdzie jest znów Draco?! - warknęła brunetka na Diabła.
Towarzysz uniósł wzrok z książki, którą czytał, i odłożył ją.
- Skąd mam wiedzieć?!
- Jesteś jego przyjacielem, czy nie? - odezwała się rudowłosa. - Przecież macie wspólne dormitorium!
- Nie widziałem go. Poszedł gdzieś rano i nie wrócił. Myślałem, że jest z tobą, Kaja.
- Nie wiedziałam go od wczorajszego wieczora! - Przetarła twarz. - Podnoś te swoje cztery litery i idziemy!
- Gdzie chcesz iść? - spytał, podnosząc się z wygodnego łóżka.
- Do profesora Snape'a - odpowiedziała za nią Steph.
- On na pewno coś wie - syknęła.
- Kaja, nawet jeśli wie, nie sądzę, że nam powie - odparł.
- Mam swoje sposoby - mruknęła, wychodząc szybkim krokiem z dormitorium.
Nie musiała się nawet oglądać za siebie, by wiedzieć, iż jej przyjaciele za nią idą. Musiała jakoś obejść ojca, by powiedział wszystko, co wie na temat Dracona!
Całą trójką wyszli z Pokoju Wspólnego. Po chwili Snape'owa zaczęła wściekle walić pięścią w drzwi, zapominając kompletnie o kulturze, którą Severus wpajał jej przez wiele lat.
Severus Tobias Snape, ojciec czwórki dzieci i opiekun domu węża, właśnie sprawdzał prace swoich uczniów.
- Wejść - warknął, słysząc jak ktoś dobija się do niego jak do stodoły.
Kaja otworzyła gwałtownie drzwi i wpadła do pomieszczenia jak burza.
- Odłóż teraz te pieprzone papiery i gadaj, co wiesz na temat Dracona! - warknęła, opierając się dłońmi o blat jego biurka. - Natychmiast! - Walnęła pięścią w blat.
Mężczyzna wziął głęboki wdech i odłożył pióro.
- Uważaj na słowa i nie tym tonem, młoda damo. Bo inaczej sobie porozmawiamy - warknął.
- Mów co wiesz na temat Dracona - syknęła.
- Wiesz tyle, ile ja. Draco Malfoy, lat 17, blondyn. Co jeszcze?
- Nie rób ze mnie głupiej! - Zacisnęła dłonie.
- Panie profesorze... - zaczął niepewnie jego podopieczny. - Chodzi nam o to, że Draco... zachowuje się jakoś inaczej.
- Tak jak Blaise mówi... - Zaczerpnęła głębokiego tchu. - Draco jest dziwny, zmienił się od wakacji. A ty NA PEWNO ZNASZ POWÓD!
- Przyjaźnicie się z nim tak? - odezwał się spokojnym tonem. - Znacie go lepiej ode mnie. Ja nie niańczę, ani nie szpieguję, żadnego z moich uczniów. Nie wiem o co chodzi.
- Chodzi o to, że teraz czuję, jakbyśmy się nie przyjaźnili - odparł czarnoskóry, wzruszając ramionami. - Prawie ze mną nie rozmawia.
- To już raczej nie jest moja wina, ani sprawa.
- Widziałam cię po imprezie u Slughorna z nim! - wtrąciła się brązowooka. - On ci coś mówił, że ktoś go wybrał, a nie ciebie! O co wtedy chodziło?!
- Coś się z nim dzieje, a ja jednak sądzę, że pan dobrze wie, co - warknął Zabini.
Severus wziął oddech i nacisnął nasadę swojego nosa.
- Nie wiem o co wam chodzi. A teraz wracajcie do swoich dormitoriów.
Siedemnastolatka zmrużyła oczy. Zamachnęła się ręką gwałtownie, strącając wszystkie prace z biurka ojca.
- Nie wrócę, dopóki mi nie powiesz wszystkiego! - warknęła wściekle.
Brunet spojrzał na pergaminy, a następnie na swoją córkę. W jego oczach pojawiły się iskry mordu.
- Przegięłaś. Potter, Zabini, natychmiast opuście mój gabinet - warknął.
- Mają prawo zostać - syknęła.
- Ale... - odezwał się Zabini, patrząc niepewnie na dziewczyny.
- Nigdzie nie pójdę! - wybuchła druga z dziewczyn, wyraźnie zdenerwowana i wytrącona z równowagi. - Niech pan już przestanie grać! Przecież wiedział pan całą prawdę o mnie! Jest pan najbliżej Voldemorta, jego najwierniejszy sługa! Jest pan wtajemniczony we wszystko! WE WSZYSTKO! Słyszy pan?! Nie jesteśmy głupi! Wiemy, że pan coś wie!
Opiekun Slytherinu był w szoku, jednakże tego nie okazywał. Patrzył jedynie na młodych z chęcią mordu w oczach.
- Co tu się dzieje?! - zawołała Tośka, wchodząc do gabinetu, zaalarmowana krzykami. - Stephanie! Mogłabyś nie krzyczeć? Alan śpi.
- Nic mnie to nie obchodzi! Pani cholerny mąż coś wie, ale nie chce nam powiedzieć!
- Nie życzę sobie takiego zachowania! Proszę natychmiast opuścić ten gabinet! Ty - wskazała na Kaję - zostajesz. I bez dyskusji.
- Tu chodzi o Dracona! - zawołała brunetka wściekła.
- Malfoy to mój najlepszy przyjaciel, to jest nasz przyjaciel, mamy prawo wiedzieć! - wtrącił się młodzieniec.
- Cicho bądź - warknęła na Kaję. - A pani, pani Potter ogłuchła nagle? Kazałam pani wyjść.
- Nie może mi pani rozkazywać - syknęła w odpowiedzi.
- 10 punktów od Slytherinu - oznajmił Snape.
- Tylko to pan potrafi! Odejmować punkty! Ale pomoc to już nie łaska?!
Pani Snape nie wytrzyała i krzyknęła, otwierając drzwi różdżką:
- Wyjdź! W tej chwili! A pan, panie Zabini niech też lepiej sobie pójdzie.
- Nie zamierzam - warknął, patrząc na państwo Snape spode łba.
- Ja również - odparowała Stephanie, krzyżując ręce na piersi.
- Kaja, może powiesz coś swoim przyjaciołom?
Dziewczyna patrzyła na nich przez chwilę.
- Steph, Blaise, wyjdźcie... - Spojrzała na ojca. - A ty gdzie?! - warknęła, widząc, jak idzie w kierunku kominka.
- Jesteście podli! - krzyknęła ruda w kierunku państwa Snape i wyszła z Zabinim, trzaskając za sobą drzwiami.
Snape, słysząc jak odzywa się do niego jego własna córka, wrócił się.
- Nie życzę sobie takich odzywek - warknął.
- Kaja, jak możesz się tak odzywać do ojca?!
- To niech powie co wie na temat Dracona! On coś ukrywa, i ojciec wie, co to takiego! - zawołała, zaciskając pięści, że aż zbielały jej knykcie. - I będę mówić jak chcę, dopóki nie powiesz mi wszystkiego!
- Dość tego! - zagrzmiała, a po chwili rozległ się płacz Alana. Westchnęła. - Sev... - Spojrzała na męża, a ten kiwnął głową i zniknął. Kucnęła i zaczęła zbierać porozrzucane prace.
Dziedziczka, widząc to, machnęła swoją różdżką i prace były znów elegancko ułożone na biurku. Schowała magiczną broń.
- Nic tu po mnie - burknęła i otworzyła energicznie drzwi.
- Kaja!
Odwróciła się w kierunku matki.
- Zawiodłam się na tobie - powiedziała smutno. - Jesteśmy twoimi rodzicami. Jak możesz tak traktować własnego ojca? Ja rozumiem, Kaj. Martwisz się, ale są pewne granice. Jeśli twój ojciec mówi, że nic nie wie, to go nie naciskaj. Nie wyżywaj się na nas.
- Ale on wie. Słyszałam niektóre jego rozmowy z Draconem. On wie, dlaczego Draco taki teraz jest - szepnęła. - I się nie wyżywam. Chcę po prostu wiedzieć co jest na rzeczy. Kocham Dracona i nie chcę go stracić.
- Ale swoim zachowaniem tracisz nas! Nie pomyślałaś o tym?!
- To bądźcie też szczerzy!... Nie jestem już małym dzieckiem. Mam prawo wiedzieć, co się dzieje!
- Ale my, tak samo jak ty, nie wiemy co się dzieje - powiedziała spokojnie.
- Tata musi coś wiedzieć. To widać. A was też już kiedyś straciłam, i nie stracę was ponownie.
Westchnęła.
- Daj ojcu spokój. Takim zachowaniem nic nie zdziałasz.
- Czyli mam robić tak, gdyby nigdy nic?!
Spojrzała smutno na córkę.
- Tak będzie najlepiej.
- Czy gdyby tata z niewiadomych przyczyn się zmieni, w szczególności w stosunku do ciebie, to udawałabyś, że nic nie widzisz> Mimo że go kochasz?
- Lepiej będzie, jak już pójdziesz - odparła i ruszyła w kierunku, w którym zniknął wcześniej Severus.
- Mamo, odpowiedz mi! - zawołała. - Proszę..
- Odpuść - powiedziała tylko i zniknęła za drzwiami.
Kaja patrzyła przez długą chwilę. Wyszła pośpiesznie z gabinetu, trzaskając za sobą drzwiami. Poszła szybkim krokiem do Pokoju Wspólnego. Warknęła wściekła i bezradna zarazem hasło, po czym weszła. Opadła na fotel, wzdychając ciężko.
- I co? - spytała przyjaciółka, opadając na fotel stojący obok. W odpowiedzi pokręciła tylko głową i spojrzała w tańczące płomienie w kominku. - Cholera. On na pewno coś wie, tylko ten wstrętny, stary nietoperz nie chce nic powiedzieć! Nawet tobie!
- Albo faktycznie nie wie... - szepnęła, ocierając szybko policzki. - Nie będę już naciskała.
- Ty naprawdę wierzysz w to, że on nic nie wie?! A kto jako jedyny wiedział o moim prawdziwym obliczu?!
- Ale to nie ta sama sytuacja, Steph! - spojrzała na nią.
- Ślepa jesteś - warknęła. - Przecież to zarówno najwierniejszy człowiek Voldemorta i Dumbledore'a. Na pewno coś wie!
- Jestem ślepa, tak?! Do cholery, wiem, że jest wierny Sama-Wiesz-Komu i Dumbledore'owi! Ale i tak z niego nic nie wyciśniesz!
- Wiecie co? - odezwał się chłopak, siadając na kanapie. - Trzeba zrobić taką pułapkę na Dracona i z niego to wyciągnąć...
- Myślisz, że to się uda? - Stephanie spojrzała na chłopaka. - Tylko trzeba coś wymyślić...
- To nic nie da. - Kaja pokręciła głową. - Draco nic nie powie.
Skrzywił się.
- To może trochę powęszymy? - zaproponował.
- Węszyłam - odparła szatynka. - Znika na całe godziny w Pokoju Życzeń, a tam do cholery nie wejdę!
- Czy tobie aby na pewno zależy na Draconie? - spytała Potterówna niespodziewanie.
- Masz jakieś wątpliwości?! - syknęła.
Wzruszyła ramionami, wstając. Ruszyła w kierunku schodów do dormitoriów.
- Stój! - Poderwała się z miejsca i złapała ją za ramię energicznie. - Czy ty jesteś zazdrosna o Dracona? - warknęła.
- Nie? - Wyrwała swoje ramie z uścisku.
- To skąd ci się takie pytania biorą? - zmrużyła oczy.
- Nie wiem. Przepraszam. Po prostu ta cała akcja. Martwię się o niego tak samo jak ty.
- Najwidoczniej masz co do tego wątpliwości - syknęła. - Jeśli chcecie węszyć, to proszę bardzo. Jednakże nie gwarantuję wam, że odniesiecie sukces.
- Nie mam wątpliwości, daj mi spokój! - Wzięła głęboki wdech. - Znamy Dracona. Nic z niego nie wyciągniemy. Chyba, że... - Uniosła brwi ku górze. - Chyba, że za pomocą pewnego eliksiru.
- Jakiego... Chcecie mu podać Veritaserum?! On się skapnie, bo jest dobry z eliksirów!
- No to ja już nie mam pomysłów - powiedziała załamanym głosem i usiadła na podłodze.
- Tak samo jak ja - wzdycha. - W dodatku pogorszyłam sytuację z rodzicami..
- Wiecie co? Myślę, że warto spróbować - odparł po dłuższej chwili ciszy Blaise. - Albo możemy go spić i może zacznie gadać.
Stephanie podniosła energicznie głowę.
- To by się mogło udać, ale trzeba go dobrze podejść. Ale przecież i tak z nami już nie rozmawia, prawie w ogóle go nie widujemy!
- Draco już nie pije - wyznała dziewczyna Malfoya.
- Każdy tak gada, Kaj.
- No to jakoś się go zła... - urwała.
Spojrzała na wchodzącego do Pokoju Wspólnego Dracona Malfoya. Odwróciła szybko wzrok, czując dziwne ściskanie w klatce piersiowej.
- Co wy tak siedzicie? - spytał blondyn, marszcząc brwi.
Potter wstała szybko z podłogi. Spojrzała na Kaję i ją lekko szturchnęła. Ta pokręciła lekko głową.
- Mowę wam odjęło? - zagadnął znów.
- Gdzie byłeś? - spytał Ślizgon.
- Nie ważne - uciął stanowczym tonem głosu.
- Chyba możesz nam powiedzieć?! - Młodzieniec podniósł ton.
- A co was to interesuje? - warknął.
- Co nas to interesuje?! - syknęła Kaja. - Otrzeźwiej w końcu, człowieku! Do cholery! Od wakacji jesteś całkowicie inny! Tylko w dniu urodzin byłeś sobą, ale tylko w tym jednym, jedynym dniu! O co chodzi?!
- O nic.
- A pieprz się Malfoy! - wybuchła. - Doceń to, co masz, bo nim się obejrzysz możesz to stracić! - warknęła wściekła i poszła do dormitorium.
- Kaja, do cholery, wracaj! - Spojrzał na nich. - Co sobie znów ubzduraliście?!
- Co MY sobie ubzduraliśmy?! To ty zachowujesz się jak skończony dupek! - zawołała i ruszyła za przyjaciółką.
- Okres kuźwa macie?! - zawołała za nią.
- Hej, Draco, opanuj się. - Brunet wstał i stanął przed przyjacielem. - Później będziesz żałował.
- Niby czego będę żałował?! To ode odstawiają jakiś cyrk!
Pokręcił głową.
- Co się z tobą do cholery dzieje?!
Towarzysz uniósł lewą brew ku górze.
- Nic?
- Malfoy, nie wciskaj nam kitu. Znamy cię. I to aż za dobrze.
- Nie twój interes Diable, jasne?! - warknął.
- Jasne - odpowiedział z głosem napełniony pełni ironii. - Tylko później się nie dziw, że tracisz przyjaciół i ludzi, którzy cię kochają.
- Co masz na myśli? - zmarszczył brwi.
- Dobra - westchnął. - Może nie od razu, że tracisz... Ale martwimy się o ciebie, coraz częściej gdzieś znikasz, nie rozmawiasz z nami, masz swoje sekrety...
- Jestem do tego zmuszony. Nie zrozumiesz tego - odparł, kręcąc głową.
- A co jeśli zrozumiem? Malfoy, znamy się od dziecka. Jesteś dla mnie jak brat i cokolwiek by się stało, zawsze będę po twojej stronie - uśmiechnął się.
Pokręcił ponownie głową.
- Od razu będziesz mnie naciskał, bym z tym zaprzestał. A to nie jest takie pro...
Nagle Kaja wróciła do salonu. Podeszła do niego energicznie i wcisnęła mu w dłoń pierścionek, który dostała na zakończeniu tamtego roku nauki w Hogwarcie. Obiecała mu, że będzie go ciągle nosiła, dopóki są razem.
- Wsadź sobie ten pierścionek gdzieś - warknęła.
- Co ty...? - spytał, przypominając sobie ową obietnicę.
- Znajdź sobie jakąś inną idiotkę, która będzie znosiła twoje cholerne sekrety, i to, że masz wszystkich innych głęboko w dupie!
- Oboje jesteście siebie warci, wiecie? - odezwał się brązowooki. - Ty Kaja go potrzebujesz, a ja jestem pewny, że on potrzebuje ciebie. Ale zamiast porozmawiać, wy się unikacie i wszczynacie kłótnie.
- Nagle zaczynasz go bronić?! - odezwała się dziewczyna, która przyszła tuż za drugą Ślizgonką.
- Z nim już się nie da rozmawiać! Zamyka się w sobie i nawet nie wiemy czasem, czy on w ogóle żyje, wtedy jak go nie ma!
- Że co proszę? Do cholery, mam coś do zrobienia i tyle.
- Draco, jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Cała nasza czwórka zna się jak nikt inny, a ty przed nami coś ukrywasz i się o ciebie martwimy - powiedziała spokojnie Snape'owa.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Bo wyczuwam, że to, co powiedziałaś ma swoją drugą stronę.
- Owszem, ma. A właśnie taką, że jeśli się, do cholery, natychmiast nie zwierzysz, to z nami koniec - odparła, patrząc mu głęboko w oczy i zaciskając usta w cienką linię.
Pobladł, słysząc te słowa.
- Ja nie... Mam misję do wypełnienia, zadowoleni?! - warknął.
Przyjaciel otworzył usta z zaskoczenia.
- Misje? Od niego?
- Nic więcej nie mogę wam powiedzieć. Róbcie tak, jakby nigdy nic. Tak będzie najlepiej.
- Łatwo ci mówić! - zagrzmiała Stephanie.
- Może i łatwo, ale dla was będzie to najbezpieczniejsze. I najlepsze.
- To pobądź z nami więcej chociaż...
- Kaja, nie mogę.
- Widać już się dla niego nie liczymy - mruknęła rudowłosa do towarzyszki i poszła do dormitorium.
Dziewczyna słysząc te słowa, zacisnęła palce na swoich ramionach.
- Najwidoczniej masz rację - mruknęła cicho, patrząc za nią.
- Ey! Liczycie się dla mnie bardziej, niż ktokolwiek inny! Zrozumcie to do cholery!
- Snape, nie dramatyzuj. Dowiedzieliśmy się przynajmniej części.
- Nie dramatyzuję - mruknęła ni to do siebie, ni to do towarzyszy.
- I więcej zdradzić wam nie mogę.
- Możesz, i powiesz nam w swoim czasie - odparł pokrzepiająco.
- Blaise, ty nie rozumiesz. Chociaż... Chodź. - Złapał go za rękaw i zaciągnął do ich dormitorium.
Obydwoje szybko weszli do środka Draco wyciągnął różdżkę, zamykając drzwi. Wyszeptał cicho zaklęcia wyciszające, by nikt, w szczególności Kaja, nie usłyszał o czym opowie za moment przyjacielowi.
- No...? - zaczął Blaise, unosząc brwi.
- Ani mi się waż komuś innemu o tym powiedzieć, jasne? - warknął i wyciszył dormitorium.
- Jasne, stary.
- Tylko to, że wtedy gdy mnie nie ma, to siedzę w Pokoju Życzeń. Powiem ci z czasem więcej.
- Czemu nie możesz mi powiedzieć teraz?
- Dla bezpieczeństwa. Wszystkich.
Patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Powiedz mi - szepnął po chwili. - Tylko mi.
- Nie wygadasz się? Nikomu?
- Przysięgam.
Draco obserwował przez chwilę swojego najlepszego przyjaciela i w końcu, po długiej chwili, opowiedział mu o wszystkim. O całej misji.
- Malfoy... - odezwał się, kiedy szesnastolatek skończył opowiadać. - Ty chyba... Nie zamierzasz...
- Muszę, Blaise...
- Czemu? Idź do Snape'a, do samego Dumbledore'a. Niech ci pomogą.
- Chyba oszalałeś - warknął. - Nie ma bata.
- Niby czemu? Pomogą ci. Ukryją cię.
- Dość Zabini. Nie chcę już o tym rozmawiać.
- Powiedz Kai.
- Puknij się w czoło Diable.
Ten oczywiście zrobił to, co mu powiedział i puknął się w czoło, po czym w pokoju rozniósł się jego śmiech. Przyjaciel pokręcił głową na boki.
- Zrobisz jak uważasz, ale przemyśl sobie moją radę.
- Nie powiem jej, bo się wścieknie i nie będzie mnie chciała znać. Chodź do Pokoju Wspólnego, bo jeszcze Whisky została.
- Whisky? Cudnie. - Wstał i ruszył do wyjścia. Lecz nagle stanął w drzwiach i spojrzał na chłopaka. - A Draco, może nie pij za dużo.
- Czemu? - Wyszedł i spojrzał na niego.
- Kaja mówiła, że już nie pijesz, więc może lepiej jak jej nie zawiedziesz i nie spijesz się - odpowiedział szybko.
- Tylko Whisky mnie uszczęśliwia - odparł. - Chodź, popijemy.
Wspólnie poszli do Pokoju Wspólnego. Diabeł opadł wygodnie na kanapę i się rozejrzał. Była prawie dwudziesta, a pomieszczenie było całkowicie puste. Pomijając oczywiście towarzystwo dwóch Ślizgonów, którymi właśnie byli Zabini i Malfoy. Ten drugi zgarnął z barku Ognistą.
- A Kają się już nie przejmuję - oznajmił, polewając przyjacielowi, a później sobie. Opadł ciężko obok bruneta.
- Co? Jak to?
- Skończyła ze mną, ma mnie już w dupie.
- Co ty pleciesz. Ona się o ciebie martwi. - Wypił łyka ze swojej szklanki.
Prychnął.
- Widziałeś, co odstawiła tu z tym pierścionkiem. - Zacisnął mocniej dłoń, w której cały czas trzymał ową część biżuterii.
- Ona była zdenerwowana. Nie mówiła tego na serio.
- Najwidoczniej mówiła - mruknął i wziął sporego łyka upragnionego trunku.
Blaise westchnął i wypił duszkiem resztę szklanki. Dolał im.
- Na zdrowie.
- Na zdrowie - dorównał mu blondyn i wypił z gwinta. - A Avada też ci takie cyrki odstawia?
Pokręcił głową i się uśmiechnął.
- Ona mi zupełnie inne cyrki odstawia.
- Czyli jakie? - Na jego twarzy pojawił się delikatny cień szczerego uśmiechu.
- Cudowne. Jeśli wiesz co mam na myśli. - Poruszył sugestywnie brwiami i zaśmiał się. - No dobra, nie wyobrażaj sobie wielkich rzeczy.
- Czy wy już ze sobą sypiacie?
- No co ty. Jeszcze nie. Av chce zaczekać. - Dolał sobie kolejną porcję. - A ty i Kaja? Coś pomiędzy wami zaszło?
- Tak, ale to już nieważne. Dawne dzieje...
Przyjaciel przyglądał mu się uważnie.
- I jak było?
- Dobrze, nawet nie mogę tego opisać. Ale to już nie ważne... - Zgarnął butelkę i pociągnął z niej głębokiego łyka.
Pokiwał głową.
- Myślałeś już... - Tu się zawahał. - Jak to zrobisz? No wiesz, tą misję...
- Pracuję nad tym - odparł krótko.
Kiedy butelki były puste, Malfoy machnął różdżką i przywołał kolejne.
- Najchętniej bym zakończył to wszystko - odezwał się blondyn. - Mam już niemalże wszystko w dupie, tak jak inni mnie - warknął pod nosem.
- Ey, ja tu jestem - powiedział. Wyraźnie się zaniepokoił stanem towarzysza. Przecież do cholery byli przyjaciółmi niemalże od pieluch! Byli jak bracia!
- Przynajmniej ty, ale i tak mi za cholerę nie pomożesz. - Wrzucił energicznie butelkę do kominka w płomienie.
- Mogę spróbować. - Wzruszył ramionami.
- Nie - uciął wściekły.
Pokręcił zrezygnowany głową.
- Naprawdę nie dasz sobie pomóc?
- Tu nie idzie pomóc, powiedziałem przecież to do cholery! - warknął, zrywając się z miejsca. - Nie rozumiesz tego?!
- To ty tak myślisz.
- Myślę tak, jak jest naprawdę! Jakbyś się czuł, gdybyś musiał ukrywać przed Avadą cokolwiek?! Gdybyś nie czuł się obok niej szczęśliwy, bo się boisz, że możesz ją w każdym momencie stracić, i nie mówię tu o związku?! Gdybyś wolał nie spędzać z nią już tyle czasu, bo musisz naprawiać tę pieprzoną szafę, by móc później również z nią jakoś uciec?!
- Chcesz uciec?
- Zamierzałem. Ile z tego wyniknie, tego nie wi...
Nie zdołał dokończyć. Cała ziemia nagle zaczęła się trząść. Szafki, komody zaczęły się przewracać, poustawiane rzeczy zlatywać na podłogę, obrazy spadać ze ścian.
Blaise energicznie spojrzał w kierunku schodów, które prowadziły do dormitoriów dziewczyn.
- Avada... - szepnął.
Przeskoczył szybko przez oparcie kanapy i pobiegł po schodach.
- Av?! - zawołał, wpadając do jej dormitorium, które dzieliła z Kają i ze Stephanie.
- Blaise! - krzyknęła, przybiegając do niego.
- Nic ci nie jest? - spytał szybko, otulając ją mocno swoimi ramionami, dając jej poczucie bezpieczeństwa. Rozejrzał się.
- Nie, nic. - Przytuliła się do niego mocno. - Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia. Trzęsienie ziemi... - Wziął ją na ręce i ruszył do salonu ostrożnie, idąc chwiejnie, przez kolejne trzęsienia.
- Postaw mnie, umiem chodzić - warknęła. - Trzęsienie ziemi? Tutaj w Hogwarcie?
- Wiem, że umiesz - burknął. - Też mnie to dzi... - Wszystko się uspokoiło. - Dziwne.
Dziewczyna zeskoczyła z ramion chłopaka. Rozejrzała się po Pokoju Wspólnym, unosząc brwi ku górze, widząc porozwalane butelki.
- Piliście?
- Tak trochę... jedną butelkę... - Podrapał się po głowie.
- Trochę, jasne - prychnęła. - Nieważne, chyba powinniśmy przyprowadzić ojca, aby to naprawił. Może on będzie wiedział, co się stało.
- Ja do niego nie idę - powiedział szybko. - Z resztą jest już noc.
- W sumie racja. - Wzruszyła ramionami.
- No właśnie - westchnął. - Masz gotowy esej na eliksiry?
Potrząsnęła głową.
- Zupełnie nie wiem, jak się do tego zabrać.
- A już myślałem, że dasz mi trochę spisać - wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu.
- Chciałoby się. Ale możemy go napisać razem - uśmiechnęła się.
- Teraz? Nie za bardzo... - Potarł kark.
Zmarszczyła brwi.
- Ach, okay...
Kiwnął głową, uśmiechając się lekko.
- Widziałaś się z Domi dzisiaj?
- Na obiedzie. Później już nie. Pewnie ma dużo lekcji i się uczy.
Pokiwał głową.
- Chcesz się iść przejść po błoniach? - zaproponował po chwili.
- Czemu nie - uśmiechnęła się. Wsunęła swoją drobną dłoń w rękę chłopaka. Ten uścisnął ją mocno i splótł ich palce razem.
Razem opuścili Pokój Wspólny i ruszyli w kierunku błoni.
-----------------------
Uwaga!
Dalej było to, co pisałam jeszcze z Avadą, wątek Av x Blaise, jednakże z racji tego, iż nie zdążyłam przed rozpoczęciem roku szkolnego tego przepisać, wątek ten pojawi się w przyszłości!
Przyszły rozdział również jest pisany przez GG, jednakże tylko początkowy fragment. Dlatego proszę również o cierpliwość!
Pozdrawiam,
Klaudia.
- Whisky? Cudnie. - Wstał i ruszył do wyjścia. Lecz nagle stanął w drzwiach i spojrzał na chłopaka. - A Draco, może nie pij za dużo.
- Czemu? - Wyszedł i spojrzał na niego.
- Kaja mówiła, że już nie pijesz, więc może lepiej jak jej nie zawiedziesz i nie spijesz się - odpowiedział szybko.
- Tylko Whisky mnie uszczęśliwia - odparł. - Chodź, popijemy.
Wspólnie poszli do Pokoju Wspólnego. Diabeł opadł wygodnie na kanapę i się rozejrzał. Była prawie dwudziesta, a pomieszczenie było całkowicie puste. Pomijając oczywiście towarzystwo dwóch Ślizgonów, którymi właśnie byli Zabini i Malfoy. Ten drugi zgarnął z barku Ognistą.
- A Kają się już nie przejmuję - oznajmił, polewając przyjacielowi, a później sobie. Opadł ciężko obok bruneta.
- Co? Jak to?
- Skończyła ze mną, ma mnie już w dupie.
- Co ty pleciesz. Ona się o ciebie martwi. - Wypił łyka ze swojej szklanki.
Prychnął.
- Widziałeś, co odstawiła tu z tym pierścionkiem. - Zacisnął mocniej dłoń, w której cały czas trzymał ową część biżuterii.
- Ona była zdenerwowana. Nie mówiła tego na serio.
- Najwidoczniej mówiła - mruknął i wziął sporego łyka upragnionego trunku.
Blaise westchnął i wypił duszkiem resztę szklanki. Dolał im.
- Na zdrowie.
- Na zdrowie - dorównał mu blondyn i wypił z gwinta. - A Avada też ci takie cyrki odstawia?
Pokręcił głową i się uśmiechnął.
- Ona mi zupełnie inne cyrki odstawia.
- Czyli jakie? - Na jego twarzy pojawił się delikatny cień szczerego uśmiechu.
- Cudowne. Jeśli wiesz co mam na myśli. - Poruszył sugestywnie brwiami i zaśmiał się. - No dobra, nie wyobrażaj sobie wielkich rzeczy.
- Czy wy już ze sobą sypiacie?
- No co ty. Jeszcze nie. Av chce zaczekać. - Dolał sobie kolejną porcję. - A ty i Kaja? Coś pomiędzy wami zaszło?
- Tak, ale to już nieważne. Dawne dzieje...
Przyjaciel przyglądał mu się uważnie.
- I jak było?
- Dobrze, nawet nie mogę tego opisać. Ale to już nie ważne... - Zgarnął butelkę i pociągnął z niej głębokiego łyka.
Pokiwał głową.
- Myślałeś już... - Tu się zawahał. - Jak to zrobisz? No wiesz, tą misję...
- Pracuję nad tym - odparł krótko.
Kiedy butelki były puste, Malfoy machnął różdżką i przywołał kolejne.
- Najchętniej bym zakończył to wszystko - odezwał się blondyn. - Mam już niemalże wszystko w dupie, tak jak inni mnie - warknął pod nosem.
- Ey, ja tu jestem - powiedział. Wyraźnie się zaniepokoił stanem towarzysza. Przecież do cholery byli przyjaciółmi niemalże od pieluch! Byli jak bracia!
- Przynajmniej ty, ale i tak mi za cholerę nie pomożesz. - Wrzucił energicznie butelkę do kominka w płomienie.
- Mogę spróbować. - Wzruszył ramionami.
- Nie - uciął wściekły.
Pokręcił zrezygnowany głową.
- Naprawdę nie dasz sobie pomóc?
- Tu nie idzie pomóc, powiedziałem przecież to do cholery! - warknął, zrywając się z miejsca. - Nie rozumiesz tego?!
- To ty tak myślisz.
- Myślę tak, jak jest naprawdę! Jakbyś się czuł, gdybyś musiał ukrywać przed Avadą cokolwiek?! Gdybyś nie czuł się obok niej szczęśliwy, bo się boisz, że możesz ją w każdym momencie stracić, i nie mówię tu o związku?! Gdybyś wolał nie spędzać z nią już tyle czasu, bo musisz naprawiać tę pieprzoną szafę, by móc później również z nią jakoś uciec?!
- Chcesz uciec?
- Zamierzałem. Ile z tego wyniknie, tego nie wi...
Nie zdołał dokończyć. Cała ziemia nagle zaczęła się trząść. Szafki, komody zaczęły się przewracać, poustawiane rzeczy zlatywać na podłogę, obrazy spadać ze ścian.
Blaise energicznie spojrzał w kierunku schodów, które prowadziły do dormitoriów dziewczyn.
- Avada... - szepnął.
Przeskoczył szybko przez oparcie kanapy i pobiegł po schodach.
- Av?! - zawołał, wpadając do jej dormitorium, które dzieliła z Kają i ze Stephanie.
- Blaise! - krzyknęła, przybiegając do niego.
- Nic ci nie jest? - spytał szybko, otulając ją mocno swoimi ramionami, dając jej poczucie bezpieczeństwa. Rozejrzał się.
- Nie, nic. - Przytuliła się do niego mocno. - Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia. Trzęsienie ziemi... - Wziął ją na ręce i ruszył do salonu ostrożnie, idąc chwiejnie, przez kolejne trzęsienia.
- Postaw mnie, umiem chodzić - warknęła. - Trzęsienie ziemi? Tutaj w Hogwarcie?
- Wiem, że umiesz - burknął. - Też mnie to dzi... - Wszystko się uspokoiło. - Dziwne.
Dziewczyna zeskoczyła z ramion chłopaka. Rozejrzała się po Pokoju Wspólnym, unosząc brwi ku górze, widząc porozwalane butelki.
- Piliście?
- Tak trochę... jedną butelkę... - Podrapał się po głowie.
- Trochę, jasne - prychnęła. - Nieważne, chyba powinniśmy przyprowadzić ojca, aby to naprawił. Może on będzie wiedział, co się stało.
- Ja do niego nie idę - powiedział szybko. - Z resztą jest już noc.
- W sumie racja. - Wzruszyła ramionami.
- No właśnie - westchnął. - Masz gotowy esej na eliksiry?
Potrząsnęła głową.
- Zupełnie nie wiem, jak się do tego zabrać.
- A już myślałem, że dasz mi trochę spisać - wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu.
- Chciałoby się. Ale możemy go napisać razem - uśmiechnęła się.
- Teraz? Nie za bardzo... - Potarł kark.
Zmarszczyła brwi.
- Ach, okay...
Kiwnął głową, uśmiechając się lekko.
- Widziałaś się z Domi dzisiaj?
- Na obiedzie. Później już nie. Pewnie ma dużo lekcji i się uczy.
Pokiwał głową.
- Chcesz się iść przejść po błoniach? - zaproponował po chwili.
- Czemu nie - uśmiechnęła się. Wsunęła swoją drobną dłoń w rękę chłopaka. Ten uścisnął ją mocno i splótł ich palce razem.
Razem opuścili Pokój Wspólny i ruszyli w kierunku błoni.
-----------------------
Uwaga!
Dalej było to, co pisałam jeszcze z Avadą, wątek Av x Blaise, jednakże z racji tego, iż nie zdążyłam przed rozpoczęciem roku szkolnego tego przepisać, wątek ten pojawi się w przyszłości!
Przyszły rozdział również jest pisany przez GG, jednakże tylko początkowy fragment. Dlatego proszę również o cierpliwość!
Pozdrawiam,
Klaudia.
W końcu wróciłam! <3 święta to jednak najlepszy czas na regenerację i powrót :*
OdpowiedzUsuńMiło tak wrócić "na stare śmieci" :DD
Rozdział pełny rozbieżnych emocji.. od złości po miłość, wiele się dzieje, bo co w końcu z Draconem i Kają? Nigdy nie zrozumiem co ich tak naprawdę łączy, ale jest to bardzo niespotykane uczucie :P zabieram się za dalszą część! :*