Stephanie wróciła do Pokoju Wspólnego.
Spojrzała na Domi, a w jej tęczówkach pojawiły się pioruny, którymi by chciała
obrzucić siostrę przyjaciółki.
- I jak? – spytała niebieskooka z miłym
uśmiechem na ustach.
- Zamknij się – warknęła, zakręcając butelką.
– Draco.
- No co? Chciałam się tylko odpłacić za Kaję
– mruknęła.
- Wyzwanie.
- To teraz ja odpłacę się za samą siebie. I
zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni. Tylko muszę coś porządnego wymyślić. –
Usłyszawszy to, co powiedział chłopak, uśmiechnęła się wrednie. – Muszę się
wyładować. Wybacz Draco. Idź z Kają do jej pokoju i ubierz się w jej bieliznę.
Potem tu zejdźcie i zrobimy sobie z Tobą grupowe zdjęcie. Tak o na pamiątkę.
Kaja wybuchła śmiechem i spojrzała na
blondyna.
- To chodź. Coś się dla ciebie znajdzie –
odparła, wstając z kanapy.
- Nie!
- Jeżeli zrezygnujesz, to odpadniesz z gry.
Chodź.
- Ale nie masz przypadkiem różowej bielizny?
- Skąd…! Chodź.
Malfoy podniósł się z miejsca i razem z Kają
podążył do jej dormitorium, które dzieliła z Avadą i ze Stephanie. Dziewczyna
zamknęła drzwi za młodzieńcem i zaczęła przeglądać zawartość swojej komody.
- Ale nie jakąś pedalską – odparł
pośpiesznie.
Chwyciła do dłoni majtki i biustonosz o jaskraworóżowej
barwie.
- Przykro mi, ale dla ciebie specjalnie
takie. Także muszę się na tobie odpłacić, że ci się podobał ten taniec. Ubieraj
i nie marudź. Nie mam zamiaru podglądać.
- A szkoda…
Rzuciła w niego energicznie bielizną i
odwróciła się w stronę okna, stając do Malfoya plecami.
Ściągnął koszulkę, ukazując swój wyrzeźbiony
tors. Gdyby ona przynajmniej spojrzała przez ramię!, pomyślał. Odpiął spodnie i
je zsunął razem z bokserkami. Założył jej majtki, a następnie przyłożył
biustonosz do swojego torsu.
- Moje cycuszki tu się nie zmieszczą.
- Zamknij się i zapinaj biustonosz – odparła
szatynka ze śmiechem, podglądając go kątem oka w lustrze.
Wywrócił oczami i zapiął zapięcie, po czym
wsunął na barki ramiączka. Siedemnastolatka odwróciła się do niego.
- Wyglądam jak palant.
- Ale i tak jesteś słodki. – Dała mu całusa w
policzek. – A teraz… ZDJĘCIE! Chodź.
- Nie!
Przewróciła oczami. Złapała go za dłonie i
pociągnęła go za sobą całą siłą. Po paru chwilach w końcu dostali się do celu.
- Oto
mój ukochany w mojej ukochanej bieliźnie.
Pierwsza zaczęła się śmiać Avada, a zaraz za
nią wszyscy pozostali.
- Avada! – zawołał Ślizgon.
- No co? Wyglądasz… Hm… Całkiem seksownie –
zaśmiała się.
- Avada! – Blaise szturchnął dziewczynę w bok,
wyraźnie zazdrosny.
Kaja podeszła do Stephanie, uśmiechając się
pod nosem.
- Wiesz co? – szepnęła. – Włożyłam także w to
moją zemstę i specjalnie mu dałam różowe – zachichotała. Spojrzała na chłopaka.
– No Draco! Zdjęcie!
- Dobrze się spisałam – odparła, dumna z
siebie rudowłosa. – Kaja ty tak samo. Jestem z ciebie dumna. – Znów zaczęła się
śmiać. Wyczarowała natychmiast aparat. – Dalej! Stajemy w grupce!
Tak jak rozkazała, tak i też zrobili.
Ustawili się grzecznie w małej grupce, z Draconem na czele. Potterówna machnęła
ręką i urządzenie zrobiło im zdjęcie.
- Pokaż! – Smok podbiegł do dziewczyny. –
Stephanie!
- Ey… - odezwała się Domi do Kai. – A jak
ojciec przyłapie?
- Spokojnie, wymyślę coś – odparła,
puszczając jej oczko, po czym podeszła do ukochanego. – Ey! Zróbcie jeszcze
jedno zdjęcie! Powieszę sobie na ścianie! Lubię takie zdjęcia zakochańców, w
szczególności, gdy chłopak jest w bieliźnie swojej dziewczyny! – zaśmiała się,
a jej prośba została spełniona.
~~
- Sev…
- Nie jestem Sev – warknął.
- Sev…
- Kobieto, ogarnij się!
- Sev… Mam ochotę na owoce w czekoladzie –
jęknęła słodko.
Zmrużył wściekle oczy.
- Kuchnia jest obok salonu.
- Ale nie z tej, tylko prosto z Hogwarckiej!
- To idź.
- Ale Sev, no! – zawołała Tośka, marudząc. –
Powinieneś być posłusznym mężem i iść po to, co chce twa żona!
- Masz nogi. Masz ręce. W czym leży problem?
- W tym, że byłam w ciąży! Sev, no!
- Skończ z tym Sev! – warknął wściekły.
- Severus – mruknęła cicho, całując
delikatnie męża po ramionach.
- Byłaś w ciąży osiem miesięcy temu – odparł,
próbując się opanować.
- Ale to nie oznacza, że nie możesz czegoś z
czasem dla mnie zrobić. A ciąża to nie była tylko moja sprawka. Jakbyś
zapomniał to była praca ZESPOŁOWA – i ponowiła swoje pocałunki.
- Tośka…
- Hmmm?
- Przestań… Dzieciaki są niedaleko.
- I co w związku z tym?
Wyrwał się energicznie z łóżka i stanął,
patrząc na żonę.
- Jesteś niemożliwa.
- To pójdziesz mi po coś do jedzenia?
- Merlinowi niedługo skończy się cierpliwość,
którą mi zsyła, przez to, że żyję z taką kobietą jak ty.
- Słodki jesteś.
W odpowiedzi spiorunował ją tylko wzrokiem.
- No dobra, dobra. Wiem – jęknęła. – To teraz
idź. No dalej! Głodna jestem, no!
Wywrócił oczami. Wyszedł z sypialni, a
następnie z salonu, z którego opuścił również gabinet. Podążył przez korytarze
lochów, mrucząc coś pod nosem. Nagle, przechodząc przy wejściu do Pokoju
Wspólnego, usłyszał gromkie śmiechy. Od razu skusiło go by sprawdzić, co teraz
tam wyprawiają. Wypowiedział po cichu hasło i wszedł. Widok, jaki zastał,
totalnie zbił do z tropu. Zatkało go, krótko mówiąc. Oparł się o kolumnę i
próbował nie wybuchnąć śmiechem.
- Wyjaśni mi ktoś, co tu się dzieje? –
odezwał się z wrednym uśmieszkiem, patrząc na Malfoya.
Wszystkie oczy zwróciły się w jego kierunku.
- Ups… - wyjąkała Av, nadal się śmiejąc.
- Tato, my… my… - wydukała ze śmiechem Kaja.
– My… się… bawimy.
- „Bawicie” – odparł, unosząc brew.
- Wiem, że jest w różowych majtkach i
staniku, ale… to tylko zabawa – oznajmiła Domi, chichocząc.
- Butelka, zgadłem? – Wciąż powstrzymywał się
od wybuchnięcia śmiechem, patrząc na Dracona.
- Tak – odpowiedziały siostry jednocześnie.
Pokręcił głową.
- No i wszystko jasne – tu spojrzał na
Stephanie, która uśmiechnęła się lekko. – Tylko nie przeginajcie. – Już miał
wyjść, wracając na swoją ścieżkę do kuchni, gdy jednak odwrócił się do Malfoya.
– Ciekawy strój. – Po raz ostatni zlustrował go wzrokiem z wrednym uśmiechem i
odszedł do kuchni po jedzenie.
Wrócił do żony po jakimś czasie z tacą, na
której wszystko miał poustawiane. Postawił ją na łóżku i wybuchnął gromkim,
głośnym śmiechem.
- A tobie co? – zapytała zaskoczona, lekko
się uśmiechając.
Jednak on wciąż nie mogąc przestać się śmiać,
pokiwał zrezygnowany głową i zrobił dziwny gest dłonią. Tośka ujrzała w swojej
głowie scenę, która odbyła się w Pokoju Wspólnym Slytherinu i dołączyła do
swojego męża w gromkim śmiechu.
- No i już wiemy czemu Stephanie latała na
miotle wokół Hogwartu i śpiewała, a potem pocałowała mnie w czoło. – Znów
zaniosła się śmiechem.
Gdy się w końcu opanowali, usiedli wygodnie
na łóżku. Kobieta miała na swoich nogach tacę i opierała się o tors męża.
- Biedny Draco – szepnęła, próbując nie
wybuchnąć ponownie śmiechem. Zaczęła jeść to, co przyniósł jej mąż, a on sam
zaczął czytać książkę.
~~
Gdy tylko mężczyzna zniknął im z oczu,
Stephanie wybuchła śmiechem.
- No dobra, koniec tej męczarni – odparła. –
Draco idź już się ubrać w przyzwoite ciuchy.
- Nie! – zawołała Kaja nafle.
- Ale Kaj… - jęknął blondyn.
- Słodko w tym wyglądasz.
- Ale czuję się jak baba!
- Ale jesteś i tak uroczy, ty playboyu. –
Dała mu całusa w policzek.
- Jeszcze tego pożałujesz… Jeszcze tego
pożałujesz.
- Skończycie? – odezwała się Domi. – Draco
kręć!
Zrobił to.
- No! Mike! Przyjacielu! Czego sobie
zażyczysz?
- Ciebie się boję, ale niech będzie wyzwanie.
- No i popełniłeś błąd… - uśmiechnął się
chytrze. – Dobra… Może nie jest to takie straszne, ale dla kogoś to może być
przyjemne – tutaj puścił oczko do Avady. – Siedź obok Av i pozwól innym, czyli
nam, na zmienianie waszych pozycji. Bierzesz to, czy wolisz tak jakby… Karę? –
uśmiechnął się łobuzersko.
- Niech będzie – uśmiechnął się. – Dawajcie
pierwszą pozycję – zawołał, pocierając już gotowy do akcji ręce.
- Hm… dobra, ale każda osoba może jakąś dać.
Oczywiście oprócz Blaise’a i Avady… - z tymi słowami zwrócił się do
pozostałych. – No dobra… Posadź ją sobie na kolanach. Tak na rozgrzewkę.
- Chodź tu – powiedział do dziewczyny i usadowił
ją sobie na kolanach, ręce kładąc na jej brzuch z uśmiechem.
- Ey! – odezwał się Rocky. – Ale pozwólcie
jeszcze na jakieś czynności do pozycji.
- Siedź cicho, Zboczuchu! – warknęła
niebiesko oka, jednakże z rozbawieniem. – Stój na czatach, a nie. – Spojrzała
na towarzyszy. – Dajcie mi jakąś im dać – puściła oczko. – Blaise… Zrób tak, by
Av „latała” na twoich nogach. Już mówię o co chodzi! – dodała pośpiesznie. –
Ściągnij ją z kolan, połóż się na plecach, a Avadę…
- Weź się ogarnij! To moja pozycja z
Draconem! – oznajmiła pośpiesznie brązowooka solenizantka.
- Dobra… lepiej nie mówię – zaśmiała się.
- Niech ktoś jeszcze da jakąś pozycję i
skończymy z tym, a Blaise pokręci. Stephanie? Bryan? – spojrzał na
wymienionych. – Dajcie im jakieś.
- Nie dzięki. Odmówię – odparł.
- Hmm… Jakoś nie mam weny. Kręć Blaise, albo
ty Draco rzuć jeszcze jakąś pozę.
- Ja nie mam pomysłów. Kręć.
Nadal trzymając swoją ukochaną na kolanach,
sięgnął ręką i zakręcił butelką.
- Kaja, pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Hm… Ściągnij pasek ze spodni Smoka.
Szarooki automatycznie zmierzył go wzrokiem.
- Tyle, że on nie ma spodni, tylko dalej
siedzi w moim staniku i w moich gaciach – uśmiechnęła się chytrze.
- No to… eh… O, ściągnij Bryanowi!
- Że co?! – zawołał wymieniony. – Ale… No… -
spiorunował chłopaka wzrokiem i spojrzał niepewnie to na Domi, to na Kaj.
- Kaja nie próbuj – ostrzegła ją, sama siebie
zaskakując. Do diaska, przecież oni nie są razem! Nawet nie są przyjaciółmi!
Domi, opanuj się! To na pewno przez alkohol!
- Chwila… - odezwała się po chwili szatynka.
– Czy ja się przesłyszałam? Mam ściągnąć pasek z spodni chłopakowi, któremu
podoba się moja siostra? I nie zaprzeczaj tego Camello, bo wiem, co widziałam
wtedy w Zakazanym Lesie – dodała szybko, nim brunet z szarymi oczami
zaprzeczył.
- To zrób to i będzie po problemie! – zawołał
Rocky. – To tylko pasek!
- Powiedziałam, że masz siedzieć cicho! –
syknęła Domi do psa, który zamerdał ogonem. Spojrzała na siostrę. – Mojego
zdania się nie pytaj. Ściągnij, byle szybko – dodała pośpiesznie.
Westchnęła ciężko. Podeszła do chłopaka.
- Wybacz za to… - mruknęła. Wyciągnęła ręce i
zwinnym ruchem odpięła pasek chłopaka i jednym pociągnięciem go ściągnęła. –
Teraz moja kolej! – warknęła w stronę Diabła. – Mam nadzieję, że padnie na
ciebie! – Zwróciła swój wzrok na brązowowłosego i oddała mu jego własność.
Usiadła na swoim miejscu obok blondyna i zakręciła. – Blaise… Masz szczęście.
Stephanie kochana: co chcesz? – uśmiechnęła się słodko.
- Robię małą przerwę i proszę o pytanie.
- A miałam miłe wyzwanie… Cóż… Czy gdyby
pocałował cię jakiś obcy chłopak, oddawałabyś pocałunek?
- Ale obcy? Hmm… Sama nie wiem… Zależy –
zaśmiała się.
- Nie będę już bardziej wnikała… Kręć.
No i wypadło na Kaję.
- Kaja! – zaśmiała się.
- Wyzwanie.
- No to… - odezwała się po dłuższej chwili
zamyślenia. – Odstawcie z Draconem jakąś romantyczną scenkę z danego znanego
wam filmu.
Malfoy od razu pobladł.
- Ale… ja nie… nie pamiętam żad…żadnego…
Żadnej s…sceny… - wyjąkała.
- Nie wmawiaj mi takiego kitu. Dalej. Do
roboty zakochańce!
- Tam było…
- Nie! – przerwała mu pośpiesznie. – To było
tylko w tym jednym filmie, który oglądaliśmy! Nie będę tego robiła! Bo jeszcze
ojciec przyjdzie! Odmawiam tego wyzwania! Już wolę powąchać skarpety Blaise’a
jako karę! – naburmuszyła się.
- No Kaja! Dalej! Nie chce mi się wymyślać
kary, a wyzwanie nie jest takie złe, no!
- No dobra… Ale…
- Weźmy z drugiego – wtrącił się Draco. – Ten
co oglądaliśmy tydzień temu.
- To dzisiaj też leciało! No ale cóż… Dobra…
Ale dajcie chwilę na przygotowanie. Wstawaj – powiedziała do chłopaka i
wyciągnęła swoją różdżkę. Wyczarowała tło, które się okazało być cmentarzem.
Także miała wyczarowany zabawkowy sztylet. – Pomóż może Malfoy, co?
- Już można zacząć Kaj – odpowiedział tylko.
Westchnęła. Położyła się w trumnie i udała
trupa.
- Julio! – zawołał. – Serce ty moje! Skoro ty
żyć nie możesz, to i ja umrę! – Wziął do rąk leżący obok trumny sztylet i
przyłożył czubek zabawki do swojej piersi, udając, że wbija go sobie w serce.
Upadł.
Dziewczyna się obudziła.
- Romeo? Mój ukochany Romeo! Dlaczego świat
jest taki okrutny, że odebrano tobie życie? Łączę się z tobą w bólu… - Wzięła
nożyk i zrobiła tak samo jak Draco przed chwilą. Opadła obok niego tak, że jej
dłoń wylądowała na jego. – Koniec! – zawołała, wstając razem z ukochanym.
Wszystko co parę chwil temu wyczarowała, zniknęło. – Chodziło ci o to, czy coś
innego ma być? Może jestem romantyczką, ale tutaj nie ma teraz na to zbytnio
miejsca. No to kręcę… Dobra skarbie… Powinieneś już ściągnąć tę bieliznę. –
Machnęła różdżką. – Ups! Nie tak chciałam! – Machnęła ponownie, a chłopak był
ubrany w wieczorny strój. Odetchnęła. – Przepraszam.
- Nie teraz Kaja, jeszcze nie teraz.
Następnym razem uważaj, byś znów mi takiego czegoś nie zrobiła.
- Za wcześnie różdżką machnęłam! Nie chciałam
cię widzieć nago!
- I tak nikt nie widział, bo jakoś to zakrył
– zaśmiała się Domi. – Kręć już.
- Blaise! O! Co chcesz?
- Moje skarpety? Proszę bardzo! – uśmiechnął
się szeroko.
- Czyli wyzwanie? – spytała słodko.
- Wyzwanie!
Popatrzyła chwilę na siedzącego obok niej
szesnastolatka. Machnęła różdżką. Niby nic się nie zmieniło, ale pewna mała
drobnostka jednak.
- No dobrze. Blaise… Odegram się na tobie.
Wąchaj skarpetki Dracona, ale musisz to robić przez… trzydzieści sekund. –
Zaczęła się śmiać.
- Czekam przyjacielu – uśmiechnął się jak
łobuz.
- O nie! Nie zrobię tego… wy nie wiecie, co
on z nimi robi!
- To chcesz karę? – spojrzała na niego,
unosząc prawą brew ku górze.
- No przecież mówię, że tego nie zrobię!
- No to kara… No to tak… Ściągnij swoją
koszulkę. Zakręcę butelką. Na jaką dziewczynie wypadnie, t z nią musisz biegać,
mając ją na plecach po CAŁYCH lochach. Czyli WSZYSTKIE pomieszczenia.
- Ty… Nie gadaj, że też tam, gdzie myślę –
powiedziała Domi ostrożnie.
- Jak powiedziałam wszystkie, to chodzi mi o
KOMPLETNIE WSZYSTKIE. To jak? Zgadzasz się na to? Wprawdzie nie masz wyjścia,
więc zakręcę butelką. – Butelka zaczęła się kręcić i celuje w… - Em… Przykro
mi, że po raz kolejny, ale to wina Blaise’a, Steph… Musisz wejść mu na nagie
plecy i jak będzie biegał, mając się na korpusie… No to… Blaise! Do dzieła!
- Kaja! – zawołała ruda. – Już dwa razy
podpadłam twoim rodzicom! To będzie już trzeci raz!
- No chyba cię coś… - Jednak zaczął ściągać
koszulę.
Potter podeszła do Zabiniego.
- Zemścimy się na niej. Pożałuje – szepnęła
do niego i wskoczyła na jego plecy. – No to do roboty. Weź sypialnię państwa
Snape zostaw na koniec.
- Nie lepiej na początku?
- A rób jak chcesz.
- No to lecimy!
Razem z Steph wyszli z Pokoju Wspólnego i
skierowali się w kierunku gabinetu Snape’a biegiem. Obiegli je, następnie po
salonie, a na koniec skierowali się w stronę sypialni. Bez pukania weszli.
- Dzień dobry! – zawołał.
Potterówna energicznie zasłoniła sobie twarz
jedną dłonią.
- Co do ch… - zaczął.
- Severus! – zaczęła się śmiać. – Witam.
- Proszę sobie nie przeszkadzać! – powiedział
Zabini. – My tylko na chwilę. – Przebiegł całe pomieszczenie.
Tośka, widząc to, śmiała się w niebogłosy.
- Stephanie współczuję ci – odparła.
- Niech pani lepiej nie wspomina –
uśmiechnęła się zmieszana całą tą sytuacją.
Snape wstał z łóżka.
- Wynocha! W tej chwili! – warknął, podnosząc
głos.
- Severus, nie spinaj się tak. – Chwyciła
rękę męża i pociągnęła na łóżko. Spojrzała na Blaise’a i skinęła mu lekko głową
na drzwi dając mu znak, żeby lepiej wyszedł z sypialni.
- No dalej. Rusz się. Wybiegaj stąd! –
szepnęła szybko chłopakowi do ucha.
- Uprzedzę, że to pomysł Kai! – powiedział
dysząc, gdy wybiegał.
Szatynka znów zaczęła się śmiać.
- Już ja sobie z nią porozmawiam – syknął pod
nosem.
- Severus, no! Dzieciaki się bawią. Czego
chcesz?
Otwierał już usta, jednak nie zdołał nic
powiedzieć, gdyż jego wargi zostały złączone z ustami kobiety w delikatnym i
czułym pocałunku.
- Daj spokój – odparła.
~~
- Zabiję Kaję. Zabiję! – zawołała, kiedy
młodzieniec biegł po korytarzu lochów. – Musimy się zemścić. Nie będzie tak
łatwo, o nie! Już ja jej pokażę! Tylko muszę coś wymyślić! – zaczęła mówić jak
najęta do chłopaka.
- Cicho… bądź… - wydyszał. – Coś… wymyślimy…
Ale musisz przyznać… mam… niezłą… klatę… - uśmiechnął się łobuzersko.
Zdzieliła go przez ramię.
- Sam bądź cicho i biegnij, ciołku!
- No a co robię?
Wrócili po chwili do głównej siedziby
Ślizgonów. Stephanie zeskoczyła z pleców chłopaka i zmierzyła przyjaciółkę
wzrokiem. Usiadła na swoje miejsce. Blaise zrobił to samo i pokręcił czekającą
na niego butelką.
- Domi. Co chcesz?
- Wyzwanie poproszę.
Uśmiechnął się szeroko.
- Odegraj z Kają scenkę, w której się
zaręczacie.
- Zemsta? – syknęła Kaj.
- Eh… no dobra… mogłoby być coś gorszego…
- Część zemsty, Kaja. Część – odparł.
- Wstań – poprosiła Domi, wstając.
Posłuchała się siostry, która uklęknęła.
- Kochana Kajo… Czy ty… - Wyczarowała
pierścionek. – Wyjdziesz za mnie?
- Ja… TAK! – Przytuliła się do niej. – Dobra,
kręć. – Oddała jej pierścionek i przytuliła się do blondyna.
- No… Kochany mój – odparła, kiedy butelka
wyznaczyła Camello’a. – Czego sobie mój Bryan zażyczy? – Napiła się Whisky.
- Niech pomyślę. Po tym wszystkim co się
tutaj wydarzyło… - Udał zamyślonego. – Wyzwanie.
- Hmm… - Uniosła lekko brew u góry. – Wiem!
Chwila… Zaraz wrócę. – Wyszła na chwilę i wróciła, mając coś schowane za
plecami. – Kaja! Zasłoń mu oczy! – rozkazała, a ono zostało spełnione. Podeszła
do chłopaka i pokazała jakąś dziwną ciapkę. – Bryan… musisz zjeść to, co ci
zaraz dam na łyżce i odgadnąć co to jest. Od razu powiem, że jakaś mieszanka z
jedzeniem. Tylko powiedz jakie to smakołyki. – Otworzyła mu buzię i dała
zawartość łyżki do jego jamy ustnej.
Zaczął to przeżuwać i po chwili się skrzywił.
- Co to ma być?!
Zaczęła się śmiać.
- Dobra… Powiedz jak ci to smakuje.
- Jak mi to smakuje?! To jest okropne! Ani
smaku nie mogę zidentyfikować!
- Dobra Kaja – zaśmiała się. – Odsłoń mu
oczy. – Kiedy to zrobiła, kontynuowała: - A teraz mój drogi powiem ci, co
właśnie zjadłeś. Oczywiście tak nie robię potraw, ale to była specjalna okazja.
Był to… ketchup z nutellą, czosnkiem, chrzanem, marchwią, mlekiem i kawałkami
kokosa. Kręć.
Skrzywił się miłosiernie słysząc, jakie
składniki były zawarte w tym obrzydlistwie.
- Zapłacisz za to słońce – odparł, a
dziewczynie od razu wyskoczyły rumieńce na policzkach. Usprawiedliwiała je jednak
alkoholem. – Blaise – zwrócił się do chłopaka, z iście szatańskim uśmieszkiem.
– Będę wredny, a co. Najpierw musimy postawić sprawę jasno. A w tym przypadku
nie ma czegoś takiego jak… kara. Chyba, że tak bardzo będziesz tego chciał, ale
uwierz… Kara może być jeszcze gorsza – powiedział poważnie i nagle jakby nigdy
nic uśmiechnął się szeroko i puścił Domi oczko. – No to… Blaise… Jesteś gotowy?
Co wybierasz?
- Jasne, że wyzwanie!
- A więc… Masz iść do profesora Snape’a –
uśmiechnął się jeszcze szerzej – i przez… powiedzmy dziesięć minut rozmawiać z
nim na tematy związane z seksem.
- Że co?! Oszalałeś człowieku?! – zawołał,
patrząc zaskoczony na Bryana. – Avada, powiedz coś!
- Przykro mi skarbie. Wyzwanie to wyzwanie –
uśmiechnęła się słodko. – Powodzenia.
Jęknął zrezygnowany.
- Dobra, ale zobaczysz, że pożałujesz –
pogroził Bryanowi palcem.
Podniósł się i podążył pośpiesznie w kierunku
sypialni państwa Snape. Wszyscy podążyli po chwili za nim, by nic nie ominąć z
szykującego się przedstawienia. Zabini wciągnął głośno powietrze, stając przed
drzwiami do celu. Zapukał i otworzył.
- Przepraszam, ja tylko na chwilę. Muszę
porozmawiać z profesorem Snapem.
Tośka uśmiechnęła się. Domyślała się, że jest
to kolejne wyzwanie.
- Wejdź kochany, nie krępuj się.
Severus poruszył się niespokojnie. Obawiał
się najgorszego, w szczególności po tym, co już w czasie tej całej zabawy
widział i doznał. Usiadł na skraju łóżka, plecami do małżonki i wskazał
chłopakowi fotel obok łoża.
- Czego? – warknął.
- Sev…
- Cicho. Chcę mieć to za sobą – zmierzył go
wzrokiem. – Słucham, co cię do mnie sprowadza, Zabini?
- No… - Podrapał się po karku. – Co pan wie o…
o seksie?
Kobieta wybuchła automatycznie gromkim
śmiechem. Mężczyzna natomiast spojrzał na towarzysza wielkimi oczami.
- Że co proszę?
- Co pan wie o seksie. – Przełknął ślinę.
Odchrząknął.
- Wiele. Ciekawi cię jakiś konkretny temat z
tej dziedziny?
- Na przykład… jakie są pozycje?
Niebieskooka zaczęła się śmiać jeszcze
głośniej, po czym zaczęła kaszleć. Małżonek zgromił ją wzrokiem.
- Może pójdziesz do kuchni po coś do picia?
Śmiejąc się, kiwnęła głową i wyszła z
sypialni. Jakie było jej zdziwienie, gdy pod drzwiami zobaczyła resztę
„imprezowiczów”.
- Co wy tu… - Ale urwała i razem z nimi
podsłuchiwała.
- Pozycji jest mnóstwo – odparł Snape. – Te,
które znają wszyscy, i te, które każdy wymyśla, puszczając z kochankiem wodze
fantazji. – Za jakie grzechy! Merlinie, zmiłuj się!, dodał w myślach. – Nie
będę ci mówił szczegółowo. Jesteś stanowczo na to za młody. Co jeszcze?
- Co pan sądzi o pozycji 69?
Zakaszlał.
- Że co proszę? Nie będziemy tu raczej mówić
o tym co sądzę o danych pozycjach, i w jakich się lubuję – zmierzył go
wzrokiem.
- No dobrze, przepraszam pana bardzo i
dziękuję za informacje. – Uśmiechnął się lekko i wyszedł. – Zabiję się, Bryan!
– warknął do niego.
- Ciekawa rozmowa Blaise – odezwała się matka
czwórki dzieci i uśmiechnęła do chłopaka. – Dobra, a teraz zmykajcie do Pokoju
Wspólnego, i to już.
- TOŚKA! – ryknął Severus z sypialni.
Kobieta pośpiesznie poszła do kuchni, a cała
reszta wróciła do salonu Slytherinu.
- To żeś dał, Blaise… - odezwała się Kaja,
siadając i wybuchając głośniejszym śmiechem.
- Daj mi spokój! Trzeba było zobaczyć minę
twojego ojca, jak pytałem – burknął.
- To tylko zabawa! – odparł Draco. – Dobra,
kontynuujmy!
- No Zabini. Rozchmurz się – odezwał się
Camello i rzucił mu butelkę.
- Kaja. Pytanie, czy wyzwanie chcesz?
Przełknęła cicho ślinę.
- Wyzwanie. Ale uważaj: Jeżeli dasz mi coś z
moim ojcem, to nie wiem co ci zrobię.
- Nie boję się ciebie! Idź do profesora
Snape’a i zatańcz z nim, śmiejąc się.
- No cóż… może mi się jakoś upiecze… -
Wzruszyła ramionami i wróciła tam, skąd przed chwilą wrócili. Zapukała
spokojnie.
- Nie wchodzić – usłyszała warknięcie ojca,
jednakże mimo wszystko weszła.
- Nim zaczniesz krzyczeć, to chciałam
powiedzieć, że przyszłam… wyjaśnić po prostu tę całą sprawę… - uśmiechnęła się
lekko.
- Niczego mi nie musisz wyjaśniać – warknął.
– Przecież wiem, że gracie w tą całą durną butelkę.
- Właściwie to nie taką durną… - Wzruszyła
ramionami.
Zmierzył ją wzrokiem.
- Racja. Nie durna. Mam inne piękne epitety
na temat tej gry, ale twoja matka by mnie zabila, gdyby słyszała, co mówię przy
córce.
- Mama taka nie jest – zaśmiała się. – Mam
prośbę… - Zrobiła słodkie oczka niewiniątka. – Zgódź się proszę, bo inaczej
dostanę „karę”…
Znów rzucił w dziedziczkę piorunami z oczu.
- Czemu akurat ja? Merlin mnie dziś nie kocha
– sarknął. – Czego?
- Tańcziu tańcziu – powiedziała jak małe
dziecko.
- Chyba sobie ze mnie kpisz – warknął. – Ja
nie tańczę.
- No tato! – zawołała. – Bo inaczej będę musiała
wąchać skarpety Blaise’a! – jęknęła zrozpaczona.
- To będziesz wąchać. Nie tańczę. Wracaj tam,
bo w tej sprawie nic nie zdziałasz.
- Ostatni raz tato! Obiecuję, no!
- Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś pewna.
Nie – powiedział twardo.
- Ale… ale… no, ale… bo… tato! Tak mnie
nienawidzisz?! – zawołała, a w głębi duszy śmiała się sama z siebie, że taki
cyrk własnemu ojcu odstawia.
Zmierzył ją ponownie wzrokiem.
- Tak. Tak właśnie cię nienawidzę. Idź. Czeka
cię kara. Tylko powiedz im, że jak znów będzie dotyczyć mnie, to źle się to
skończy.
Jęknęła zrezygnowana i wyszła z sypialni. Nie
zamykała jednak drzwi, a kiedy tylko wyszła z gabinetu i podążała do Pokoju
Wspólnego, zawołała:
- DAJCIE MI TĄ CHOLERNĄ KARĘ! TYLKO NIC Z
SKARPETAMI, ANI MIZIANIEM SIĘ PO KĄTACH! – Weszła do pomieszczenia i usiadła. –
Za nic nie da rady… Właśnie: nie mamy nic już robić z moim ojcem, co źle się to
skończy.
- Ey, dajcie coś mi w końcu! – zawołał Rocky,
dając znów o sobie znać.
- Chyba cię pogięło – odparła Kaja. – No
dalej Blaise… czekam na karę.
- Hmm… No dobra, no to weź Rocky’ego i z nim
zatańcz.
Wywróciła oczami. Zgarnęła psiaka w biegu,
wzięła na ręce i zakręciła się z nim. Zrobiła parę kroków, charakteryzujących
tango. Postawiła po chwili psiaka na podłodze. Zakręciła.
- Bryan, co chcesz?
- Pytanie.
- Dobra… co spowodowało, że stanąłeś po
naszej stronie?
Zastanowił się chwilę.
- Po prostu chcę pokazać, że nie chcę być
taki, jacy byli Johnson i Malfoy – odpowiedział, a Domi widziała, że mówił
całkowicie szczerze, jednak może coś ukrywa? Jednakże nie coś mrocznego, złego…
jakby ukrywał swój prawdziwy, dobry zamiar.
Pokręcił.
- Av! Słucham cię.
- Yy ciebie się boję, więc… pytanie… albo
nie! Wyzwanie niech będzie!
Zaśmiał się.
- Wybaczcie dzisiaj moje podłe zamiary.
Avado. Masz wyobrazić sobie najcudowniejszą dla ciebie scenę łóżkową z Blaisem,
a potem przelać je do myślodsiewni.
====================
WAŻNE, PRZECZYTAJ!
Otóż pytania, wyzwania, wypowiedzi w grze "Butelka" nie są wymyślane tylko przeze mnie! Sama butelka jest opowiadaniem takim oddzielnym, pisanym dla rozrywki przez Tośkę, Avadę i mnie na GG. W czasie pobytu u Tośki wpadłam na pomysł, by tą butelkę dodać do RS i przekształcić ją w normalne opisy (ponieważ pisałyśmy trochę w innym wyglądzie/stylu). Już mówię kto kim pisał, więc od razu będziecie wiedzieli, kto co wymyślał ;)
Kim pisała TOŚKA:
~Tośka
~Severus
~Bryan (wtedy był Antonio)
~Stephanie (wtedy była Karrisa)
Kim pisała AVADA:
~Avada
~Blaise (wtedy był Mike [brat Scorpiusa])
Kim pisałam JA[KLAUDIA]:
~Kaja
~Draco (wtedy był Scorpius)
~Domi
~Rocky (wtedy był Tadi)
--
Tak, więc proszę...
Nie piszcie, że świetne pomysły z tymi wyzwaniami, pytaniami itp, bo to nie tylko moje pomysły, ale również tych dwóch kochanych osóbek ;) Również kolejna (ostatnia) część butelki będzie z naszych rączek pisane :D
ALE UWAGA!
Rozdział czterdziesty czwarty(?) będzie również wzięty z naszego wspólnego pisania na GG, specjalnie na potrzeby RS! Szykujcie się na pewny "szok" ;) Później jednak znów powracam ja sama, więc myślę, że ostatnia część butelki, oraz specjalny rozdział na potrzeby RS pojawią się jeszcze w tym miesiącu, by we wrześniu wyrywkowo starać się napisać coś samodzielnie ;)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że świetnie się bawicie czytając tą butelkę, bo kiedy przekształcałam ją w "odpowiedni" do opowiadania sposób, nieźle się bawiłam, tak jak wtedy, kiedy ten wątek powstawał na GG :3
---
Znajdź mnie na:
Ask: http://ask.fm/KlaudiaW123 (regularne odpowiadanie na pytania)
Instagram: https://instagram.com/klaudia1999love/ (regularne wiadomości i zdjęcia na temat opowiadań)
Oczywiste jest, że czytając rozdział z butelką bawimy się niesamowicie, a bynajmniej ja tak mam :D wylew na całego ;p haha :D już się nie mogę doczekać tej niestety ostatniej części butelki (jak zrozumiałam, to będzie jeszcze jedna część :D z czego cieszę się OGROMNIE!)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie ;* pozdrawiam!
No po prostu boski rozdział. Dziewczyny macie talent do wymyślania. :D Już się nie mogę doczekać co tam wymyśliłyście na koniec zabawy w butelkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*