PERSPEKTYWA KAI
Siedziałam jak wmurowana. Jakim cudem mogli znać moją przyszłość? Jak to możliwe, że wiedzieli jakie podejmę decyzje i jakie będą ich konsekwencje, mimo że sama nawet nie wiedziałam o tym, co mnie spotka.
- Niby jak? - szepnęłam po chwili.
- Mama mi opowiadała.. Ona razem z ojcem udała się do profesor Trelawney i profesorka popadła w ten swój trans i powiedziała jakąś przepowiednię o tobie.
- Chwila, chwila. - Uniosłam dłoń w geście, by zaczekała. - Przecież tata nawet nie wierzy tej wariatce.
- Najwidoczniej jeśli chodzi o rodzinę, to wierzy. Ale podobno nic się jeszcze nie zaprzeczyło, jeśli chodzi o treść przepowiedni.
- To jakiś absurd! - Pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Ta dziwaczka cały czas mówi te swoje duperele!
Avada patrzyła na mnie z pewnym zrozumieniem w oczach.
- Pokażę ci coś.
- Niby co?
- Wspomnienie, jak się o tym wszystkim dowiedziałam.
Patrzyłam na nią chwilę. Pokiwałam głową.
- Przez myślodsiewnię?
- Nie. Przez legilimencję.
Złapała mnie za dłonie i spojrzałam prosto w jej brązowe oczy. Było w nich coś, co powodowało, że nie chciałam spuścić wzroku.
Znalazłam się w jakimś salonie. Chwileczkę.. nie w jakimś, tylko w tym, który jest u mnie w domu! Stałam pod ścianą w salonie, pod moim dachem, gdzie się wychowywałam. Rozejrzałam się. Za oknem prószył śnieg. Czyli była to przerwa zimowa. Na pewno po tych całych wydarzeniach we Wrzeszczącej Chacie..
Na kanapie siedziała mama z Avadą. Były pogrążone z totalnej ciszy. Można było usłyszeć tylko odgłosy tańczących płomieni w kominku.
- Mamo, dlaczego właściwie nasza rodzina była przez te całe lata rozdzielona? - odezwała się po chwili brązowooka.
- To zbyt skomplikowane...
- Mamo, proszę. Chcę wiedzieć. Mam już piętnaście lat, więc pojmuję bardzo wiele rzeczy. Ta sprawa dręczy mnie od wielu lat. Domi też. Kaję na pewno również.
Matka wzięła głęboki oddech i westchnęła ciężko.
- Tylko nic nie mów Kai. Dobrze?
- Mamo, mów.
- Obiecaj.
- Nie, nie obiecam, jeśli to będzie coś ważnego.
- No to nic ci nie...
- Mów! - podniosła głos zniecierpliwiona.
Ponownie westchnęła.
- Chodzi o przepowiednię. Dotyczącą właśnie Kai. Trelawney jeszcze przed waszym porodem ją przepowiedziała. Nie poszlibyśmy do niej, tylko Dumbledore kazał nam się z nią spotkać. Podobno Severus wiedział o co chodzi, jednak mnie w to nie wtajemniczył. Byliśmy tam krótką chwilę, a ona popadła w ten swój zwykły trans i wypowiedziała przepowiednię...
- A skąd wiadomo, że to chodzi o Kaję? I że w ogóle te "proroctwo" jest prawdziwe?
- Av, proszę nie przerywaj mi. Wolę to powiedzieć szybko, nim ojciec wróci do domu. Znam treść tej przepowiedni i było tam jasne, iż właśnie o nią chodzi. O jej przyszłych decyzjach, zachowaniach, konsekwencjach... Razem z ojcem ustaliłam.. No dobra, głównie on ustalił - poprawiła się, widząc jednoznaczne spojrzenie córki - że nasz rodzina będzie musiała przez jakiś czas żyć oddzielnie.
- Ale dlaczego ją wziął do tego domu, a nie na przykład mnie i Domi?
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Wiem, wprawdzie odwiedzał nas niemalże codziennie wieczorami, ale wy obydwoje zatailiście przed nami i Kają, że w ogóle istniejemy!
- Avada, uspokój się. Po prostu taka była konieczność.
- A konkretniej? - warknęła.
- Kaja będzie miała misję do spełnienia, z której może nie wyjść żywa.
Powróciłam do rzeczywistości. Znów siedziałam w Pokoju Wspólnym Slytherinu i Avada dalej trzymała mnie za dłonie. Patrzyłam na nią, cała pobladła na twarzy. Wyswobodziłam dłonie z jej uścisku i wstałam.
- Kaja...?
- Chcę być sama... - szepnęłam i poszłam do dormitorium. Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na łóżko.
Nie mogłam w to uwierzyć. Co się dzieje? Nic nie rozumiałam...
"Kaja będzie miał misję do spełnienia, z której może nie wyjść żywa."
Tylko jedno wiedziałam:
Mogę zginąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry, dobry wieczór!
Długo nie było rozdziału. Przepraszam, wena robiła swoje. A jak wenę miałam, to chęci uciekały :(
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda :)
Pozdrawiam,
Klaudia.
- To jakiś absurd! - Pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Ta dziwaczka cały czas mówi te swoje duperele!
Avada patrzyła na mnie z pewnym zrozumieniem w oczach.
- Pokażę ci coś.
- Niby co?
- Wspomnienie, jak się o tym wszystkim dowiedziałam.
Patrzyłam na nią chwilę. Pokiwałam głową.
- Przez myślodsiewnię?
- Nie. Przez legilimencję.
Złapała mnie za dłonie i spojrzałam prosto w jej brązowe oczy. Było w nich coś, co powodowało, że nie chciałam spuścić wzroku.
Znalazłam się w jakimś salonie. Chwileczkę.. nie w jakimś, tylko w tym, który jest u mnie w domu! Stałam pod ścianą w salonie, pod moim dachem, gdzie się wychowywałam. Rozejrzałam się. Za oknem prószył śnieg. Czyli była to przerwa zimowa. Na pewno po tych całych wydarzeniach we Wrzeszczącej Chacie..
Na kanapie siedziała mama z Avadą. Były pogrążone z totalnej ciszy. Można było usłyszeć tylko odgłosy tańczących płomieni w kominku.
- Mamo, dlaczego właściwie nasza rodzina była przez te całe lata rozdzielona? - odezwała się po chwili brązowooka.
- To zbyt skomplikowane...
- Mamo, proszę. Chcę wiedzieć. Mam już piętnaście lat, więc pojmuję bardzo wiele rzeczy. Ta sprawa dręczy mnie od wielu lat. Domi też. Kaję na pewno również.
Matka wzięła głęboki oddech i westchnęła ciężko.
- Tylko nic nie mów Kai. Dobrze?
- Mamo, mów.
- Obiecaj.
- Nie, nie obiecam, jeśli to będzie coś ważnego.
- No to nic ci nie...
- Mów! - podniosła głos zniecierpliwiona.
Ponownie westchnęła.
- Chodzi o przepowiednię. Dotyczącą właśnie Kai. Trelawney jeszcze przed waszym porodem ją przepowiedziała. Nie poszlibyśmy do niej, tylko Dumbledore kazał nam się z nią spotkać. Podobno Severus wiedział o co chodzi, jednak mnie w to nie wtajemniczył. Byliśmy tam krótką chwilę, a ona popadła w ten swój zwykły trans i wypowiedziała przepowiednię...
- A skąd wiadomo, że to chodzi o Kaję? I że w ogóle te "proroctwo" jest prawdziwe?
- Av, proszę nie przerywaj mi. Wolę to powiedzieć szybko, nim ojciec wróci do domu. Znam treść tej przepowiedni i było tam jasne, iż właśnie o nią chodzi. O jej przyszłych decyzjach, zachowaniach, konsekwencjach... Razem z ojcem ustaliłam.. No dobra, głównie on ustalił - poprawiła się, widząc jednoznaczne spojrzenie córki - że nasz rodzina będzie musiała przez jakiś czas żyć oddzielnie.
- Ale dlaczego ją wziął do tego domu, a nie na przykład mnie i Domi?
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Wiem, wprawdzie odwiedzał nas niemalże codziennie wieczorami, ale wy obydwoje zatailiście przed nami i Kają, że w ogóle istniejemy!
- Avada, uspokój się. Po prostu taka była konieczność.
- A konkretniej? - warknęła.
- Kaja będzie miała misję do spełnienia, z której może nie wyjść żywa.
Powróciłam do rzeczywistości. Znów siedziałam w Pokoju Wspólnym Slytherinu i Avada dalej trzymała mnie za dłonie. Patrzyłam na nią, cała pobladła na twarzy. Wyswobodziłam dłonie z jej uścisku i wstałam.
- Kaja...?
- Chcę być sama... - szepnęłam i poszłam do dormitorium. Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na łóżko.
Nie mogłam w to uwierzyć. Co się dzieje? Nic nie rozumiałam...
"Kaja będzie miał misję do spełnienia, z której może nie wyjść żywa."
Tylko jedno wiedziałam:
Mogę zginąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry, dobry wieczór!
Długo nie było rozdziału. Przepraszam, wena robiła swoje. A jak wenę miałam, to chęci uciekały :(
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda :)
Pozdrawiam,
Klaudia.
Rozdziału rzeczywiście długo nie było...;( na Twoje szczęście (:D) warto na niego było sobie trochę poczekać ponieważ jest przebombowy!!! <3
OdpowiedzUsuńNo końcówka rzuca na kolana, nie powiem.. takie WHAT?!! Jak to może zginąć? Jaka misja?!!!
No więc właśnie ;) już się nie mogę doczekać kolejnego równie zaskakującego i zapewne pełnego tajemnic rozdziału ;** mam nadzieję, że jak za 2 tygodnie wrócę, to będę miała co do nadrabiania!! Pozdrawiam! WENY! <3