Nim jednak Kaja i Avada zaczęły rozmawiać o trzeciej w nocy...
Zobaczmy, co się działo u Domi Kathleen Snape...
- Snape!
Czy ten cholerny Camello nie zostawi mnie w spokoju?! Przycisnęłam książkę bardziej do swojej piersi, przyśpieszając kroku. Niech po prostu już zniknie. Nie zamierzam się z nim zadawać. Nie chcę z nim rozmawiać.
Jutro jest mecz Quidditcha między Slytherinem, a Gryffindorem. Mimo że byłam tylko obrońcą, to i tak wolę się przed tym nie denerwować.
Jutro jest mecz Quidditcha między Slytherinem, a Gryffindorem. Mimo że byłam tylko obrońcą, to i tak wolę się przed tym nie denerwować.
Nagle czuję, jak łapie mnie energicznie za łokieć. Jednym zdecydowanym szarpnięciem odwraca mnie w swoją stronę. Wyrywam szybko staw z jego uścisku.
- Czego ode mnie znów chcesz? - syknęłam.
- Porozmawiać - odpowiada spokojnym głosem.
- Bardzo mi przykro, ale ja nie mam na to najmniejszej ochoty - prycham. - Nie zasługujesz na moją uwagę, więc żegnam.
Odwracam się i idę dalej, kiedy nagle znów powtarza swój chwyt i odwraca mnie w jego kierunku.
Nic nie mówię, czekając, aż w końcu coś powie. Jednak milczał. Uniosłam na niego wzrok i napotkałam na jego oczy. Zaczęłam się w nich zatapiać...
Nie. Domi opanuj się. To twój wróg. Jego przyjaciele to Mike i Sebastian. Knują coś. Może jest przystojny, ale nie omami mnie tym swoim uśmieszkiem.
Stoimy w milczeniu.
- Gadaj co chcesz i się ode mnie już odczep - warknęłam po chwili, nie znosząc ogłuszającej wszystko ciszy.
- Spędź ze mną popołudnie - wypalił na jednym wydechu.
Uniosłam lewą brew ku górze, mierząc go wzrokiem, jakby zwariował. Po jakiego miałabym spędzić z nim chociażby minutę?
- Nie - burknęłam, odwracając się do niego tyłem. Postawiłam parę kroków przed siebie.
- To ważne. Proszę, tu chodzi też o twoje siostry.
Niemal natychmiast się zatrzymałam. Zacisnęłam dłonie w pięści i odwróciłam się do niego przodem. Podeszłam.
- Mówisz poważnie, czy po prostu wykryłeś, że moje siostry to moja pięta Achillesowa?
- Nie musiałem nic wykrywać, bo po twoim zachowaniu to widać wtedy gołym okiem, że tak jest.
- Czyli chcesz mnie zaszantażować, tak? - Skrzyżowałam ręce na piersi. - Jak nie spędzę z tobą popołudnia, to coś im zrobisz?! - syknęłam, a w moich oczach pojawiły się płomienie. - Myśl sobie co chcesz, ale nie tkniesz ani Avady, ani Kai! Już ja tego dopilnuję!
- Domi...
- Czym niby zasługujesz na to, bym z tobą rozmawiała?! Jak próbowałam z ciebie wycisnąć informacje, gdzie uprowadziliście dziewczyny, to mnie zlewałeś, a teraz masz problem, że role się odwróciły!
Chwycił mnie mocno za ramię i ruszył w stronę jakieś klasy, szarpiąc mnie za sobą. Próbowałam się jakoś wyrwać, jednakże wzmocnił uścisk na mojej skórze tak, że kiedy poczułam wbijające się w moje ramię palce, wiedziałam już, że zostaną mi siniaki.
Zamknął za nami drzwi i zaryglował je. Przełknęłam cicho ślinę. Wiedziałam, iż może być zdolny do popełnienia wszystkiego, sądząc po tym, z kim się zadaje. I tu już mnie nie obchodzi, czy jest brzydki, czy wręcz przeciwnie. Spojrzał na mnie, a ja szybko się cofnęłam w stronę okien. Może dlatego, że przez chwilę poczułam jak napełnia mnie strach. Takie odruchowe...
- Czego dokładnie chcesz?
- Mówiłem już - odparł, unosząc brew.
- Nie spędzę z tobą żadnego popołudnia - warknęłam.
- No cóż.. To twoja decyzja. Jednak powinnaś uważać na to, by twoim siostrom nie stała się jakaś krzywda - powiedział spokojnym tonem.
To było jak cios. Jednak naprawdę zna mój słaby punkt.
- Czyli jednak mnie szantażujesz, tak? - syknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
- Można tak powiedzieć. Masz ostatnią szansę. Albo się ze mną spotkasz, albo odmawiasz i ryzykujesz tym, że nigdy już nie zobaczysz kogokolwiek ze swojej rodziny i.. - Podszedł do mnie i nasze twarzy dzieliły zaledwie parę centymetrów. - I zostaniesz całkowicie sama - wyszeptał, a w jego oczach mogłam spostrzec mrok. Odsunął się.
- Tylko jedno popołudnie. Na neutralnym gruncie.
~~~~~~~~~~~~~
No, a jutro będę pisała "Historia Severusa [część 2]" xD
Pozdrawiam ;*
Odwracam się i idę dalej, kiedy nagle znów powtarza swój chwyt i odwraca mnie w jego kierunku.
Nic nie mówię, czekając, aż w końcu coś powie. Jednak milczał. Uniosłam na niego wzrok i napotkałam na jego oczy. Zaczęłam się w nich zatapiać...
Nie. Domi opanuj się. To twój wróg. Jego przyjaciele to Mike i Sebastian. Knują coś. Może jest przystojny, ale nie omami mnie tym swoim uśmieszkiem.
Stoimy w milczeniu.
- Gadaj co chcesz i się ode mnie już odczep - warknęłam po chwili, nie znosząc ogłuszającej wszystko ciszy.
- Spędź ze mną popołudnie - wypalił na jednym wydechu.
Uniosłam lewą brew ku górze, mierząc go wzrokiem, jakby zwariował. Po jakiego miałabym spędzić z nim chociażby minutę?
- Nie - burknęłam, odwracając się do niego tyłem. Postawiłam parę kroków przed siebie.
- To ważne. Proszę, tu chodzi też o twoje siostry.
Niemal natychmiast się zatrzymałam. Zacisnęłam dłonie w pięści i odwróciłam się do niego przodem. Podeszłam.
- Mówisz poważnie, czy po prostu wykryłeś, że moje siostry to moja pięta Achillesowa?
- Nie musiałem nic wykrywać, bo po twoim zachowaniu to widać wtedy gołym okiem, że tak jest.
- Czyli chcesz mnie zaszantażować, tak? - Skrzyżowałam ręce na piersi. - Jak nie spędzę z tobą popołudnia, to coś im zrobisz?! - syknęłam, a w moich oczach pojawiły się płomienie. - Myśl sobie co chcesz, ale nie tkniesz ani Avady, ani Kai! Już ja tego dopilnuję!
- Domi...
- Czym niby zasługujesz na to, bym z tobą rozmawiała?! Jak próbowałam z ciebie wycisnąć informacje, gdzie uprowadziliście dziewczyny, to mnie zlewałeś, a teraz masz problem, że role się odwróciły!
Chwycił mnie mocno za ramię i ruszył w stronę jakieś klasy, szarpiąc mnie za sobą. Próbowałam się jakoś wyrwać, jednakże wzmocnił uścisk na mojej skórze tak, że kiedy poczułam wbijające się w moje ramię palce, wiedziałam już, że zostaną mi siniaki.
Zamknął za nami drzwi i zaryglował je. Przełknęłam cicho ślinę. Wiedziałam, iż może być zdolny do popełnienia wszystkiego, sądząc po tym, z kim się zadaje. I tu już mnie nie obchodzi, czy jest brzydki, czy wręcz przeciwnie. Spojrzał na mnie, a ja szybko się cofnęłam w stronę okien. Może dlatego, że przez chwilę poczułam jak napełnia mnie strach. Takie odruchowe...
- Czego dokładnie chcesz?
- Mówiłem już - odparł, unosząc brew.
- Nie spędzę z tobą żadnego popołudnia - warknęłam.
- No cóż.. To twoja decyzja. Jednak powinnaś uważać na to, by twoim siostrom nie stała się jakaś krzywda - powiedział spokojnym tonem.
To było jak cios. Jednak naprawdę zna mój słaby punkt.
- Czyli jednak mnie szantażujesz, tak? - syknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
- Można tak powiedzieć. Masz ostatnią szansę. Albo się ze mną spotkasz, albo odmawiasz i ryzykujesz tym, że nigdy już nie zobaczysz kogokolwiek ze swojej rodziny i.. - Podszedł do mnie i nasze twarzy dzieliły zaledwie parę centymetrów. - I zostaniesz całkowicie sama - wyszeptał, a w jego oczach mogłam spostrzec mrok. Odsunął się.
- Tylko jedno popołudnie. Na neutralnym gruncie.
~~~~~~~~~~~~~
No, a jutro będę pisała "Historia Severusa [część 2]" xD
Pozdrawiam ;*
Coo? O co chodzi temu Camello? O luniu. Ile niewyjaśnionych situations jest w tych dwóch ostatnich rozdziałach! *-* czego chce ten Camello? Mam nadzieję, że nagle się odmieni i będzie dobry :D bo przecież nie skrzywdzi chyba Domi, Avady lub Kai nie? :** czekam z niecierliwością <3
OdpowiedzUsuńNo też jestem ciekawa o co może chodzić temu Camello. I co może się stać Avadzie i Kaji. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*