niedziela, 5 kwietnia 2015

Trzydziesty - "Włamanie"

PERSPEKTYWA KAI
  Zamknęłam energicznie szafę i podeszłam do biurka, trzymając się za kark i starając się uspokoić drżenie całego mojego ciała. Niemalże od razu drzwi do mojego pokoju otworzyły się z impetem. Siostry i rodzice weszli do środka. Domi szybko do mnie podeszła.
  - Ka…
  - Wyjdź – szepnęłam. – Wyjdźcie wszyscy! – wrzasnęłam na resztę rodziny, z trudem hamując łzy. Chciałam być sama.
  - Ale Kaja… - zaczęła Avada.
  - Wyjdźcie! – Objęłam się ramionami. – Proszę… - dodałam cicho.
  - Domi, Av wyjdźcie – odezwała się mama.
  - Ale…
  Wiedziałam, że chciały zaprzeczyć.
  - Nie ma żadnego ale! – warknął ojciec. – Macie wyjść!
  - Ty również, Severusie! – Matka obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
  - Nie wyjdę.
  - Cała trójka, wychucha do pokojów!
  Słysząc krzyki, cofam się powoli do tyłu. Sama nie wiedziałam, dlaczego. Może coś weszło mi w psychikę, co jest powiązane z podniesionymi głosami.
  Rodzice zaczęli się kłócić. Nie wiem czemu, ale ogarniał mnie strach.
  - Nie krzyczcie! – zawołałam w końcu, ściskając palce na swoich ramionach.
  Mama wyciągnęła całą trójkę na korytarz i wróciła, zamykając za sobą drzwi na klucz.
  - Nie na klucz… Proszę, nie… - szepnęłam, przypominając sobie wydarzenie z Wrzeszczącej Chaty.
PERSPEKTYWA TOŚKI
  Westchnęłam cicho i odkręciłam zamek, pozostawiając jednak zamknięte drzwi, Spojrzałam na nią. Miała we włosach palce, które zaciskała na swojej głowie. Chodziła nerwowo po pokoju.
  - Kaja, co się dzieje? – szepnęłam podchodząc do niej.
  Potrząsnęła głową.
  - Kaja… mów.
  Uniosła na mnie wzrok. W jej oczach czaił się strach, przerażenie… jednak również to, jakby wołała bezgłośnie i rozpaczliwie po pomoc. Usiadła na łóżku. Podkuliła nogi pod brodę i objęła je ramionami.
  - Chcę być sama, mamo…
  Przysiadłam obok niej.
  - Możesz mi zaufać, Kaja… Chcę ci pomóc…
  - Z tym nie idzie pomóc… Nie idzie. – Objęła mocniej nogi.
  - Samo wysłuchanie pomaga.
  - Mamo, jesteś w ciąży. Jeśli ci powiem albo pokażę, to… nie… Mamo proszę…
  - Naprawdę możesz na mnie polegać.
  - Wiem. Ufam ci bezgranicznie. Jednak boję się powiedzieć czemu krzyczałam… Proszę… Chcę być sama…
  Patrzyłam na nią zmartwiona. Przytuliłam ją mocno, a ona odwzajemniła uścisk.
  - Ale powiesz mi kiedyś?
  - Chyba, nie wiem… Nie obiecuję… I nie martw się o mnie…
  Westchnęłam ciężko.
  - Prześpij się, dobrze ci to zrobi. – Musnęłam ją w czoło i wyszłam z jej pokoju, zostawiając ją samą.
  Jednakże kiedy wychodziłam, to poczułam lekką woń, jakby coś umarło i nie zostało pochowane.
~*~
PERPSKETYWA DRACONA
  Udało nam się jakoś włamać do gabinetu Snape’a. Z racji tego, że go nie będzie do jutra, nie czułem żadnego strachu związanego z konsekwencjami złapania Blaise’a i mnie. Mieliśmy cel i będziemy się go trzymać.
  - Diable, przeszukaj jego biurko, a ja przejrzę ogólnie ten gabinet.
  Kiwnął głową i zaczął przeglądać dokumenty. Ja zaś się uważnie rozglądałem. Znając mojego ojca chrzestnego, to on na pewno ma do swojego domu jakieś bezpośrednie przejście. Wyciągnąłem różdżkę i wyszeptałem greckie starożytne zaklęcie. Wyczułem charakterystyczne drganie na moich palcach. Schowałam różdżkę do kieszeni. Wsunąłem dłoń w szparę za szafą – z pewnością z eliksirami – i poczułem maleńką szparkę. Wsunąłem rękę bardziej i nacisnąłem na nacisk w ścianie.
  Pojawiły się jakieś stare, ozdobione srebrem drzwi. Przejechałem palcami po wyrzeźbionych wężach. Ujrzałem napis, chyba w języku hiszpańskim. Bez problemu je odczytałem.
„Gdzie zapragniesz być, tam Cię wezmę”
  - Blaise!
  Spojrzałem na niego energicznie. Przyglądał się jakiemuś dokumentowi. Złożył go na cztery części i schował do kieszeni swojej bluzy. Podszedł.
  - Skąd te drzwi? – Zmarszczył brwi.
  - Tajemne przejście. Po co wziąłeś jakąś kartkę? Snape się dowie.
  - Uwierz, że cię to zainteresuje.
  - Wątpię w to.
  - Chodzi o Kaję.
  Od razu się ożywiłem.
  - Później mi pokażesz. Trzymaj to i dobrze schowaj. A teraz idziemy.
  - Gdzie?
  Spojrzałem znów na napis.
  - Tam cię wezmę… - szepnąłem. – Gdzie tylko zapragniesz… - Olśniło mnie. Chwyciłem klamkę i wypowiedziałem stanowczo: - Pragnę znaleźć się w domu Severusa Tobiasa Snape’a.
  Coś się zaświeciło za drzwiami. Otworzyłem je i ujrzałem…
  - Piwnica? – spytał.
  - Pewnie od razu się tam znajdziemy. Chodź.
  Weszliśmy. Zamknąłem za nami drzwi, a one zniknęły. Pokazałem mu, by był cicho. Wspięliśmy się po schodkach. Słysząc kroki i głos Snape’a, szybko weszliśmy do jednego z pokojów.
  - Blaise? Draco?
  Odwróciliśmy się i Blaise niemalże od razu upadł na podłogę, bo Avada rzuciła mu się na szyję i w rezultacie wylądowała na jego torsie.
PERSPEKTYWA AVADY
  - Już cię nie puszczę, Zabini, nie puszczę – powiedziałam szybko i zaczęłam go całować.
  Odwzajemniał z pasją, jednak blondyn MUSIAŁ odchrząknąć, przez co oderwaliśmy swoje wargi.
  - Nie chcę wam przeszkadzać. Av, powiedz tylko, gdzie jest Kaja.
  - U siebie w pokoju.
  - A gdzie jest jej pokój?
  - Obok. Tylko uważaj, bo jest trochę roztrzęsiona, nie wiem dlaczego.
  Kiwnął głową i wyszedł po cichu, zamykając za sobą drzwi.
  - Minęło tylko parę godzin, a już cholernie za tobą tęskniłem – szepnął z tym swoim łobuzerskim uśmiechem, który jest zarazem zaraźliwy.
  - Przesadzasz, Diabełku – zaśmiałam się cicho.
  - Wiemy co do siebie czujemy. Już od bardzo długiego czasu, a ja dalej cię o coś nie zapytałem… Zostałabyś moją dziewczyną?
  Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go z czułością.
  - Oczywiście, że tak. Nawet nie wiesz, jak cię kocham.
  - Oj na pewno nie bardziej, niż ja – roześmiał się.
  - Kłóciłabym się o to, ale nie mam na to ochoty.
  - Chcesz leżeć tak na podłodze? – Uniósł brew, a w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
  - Z tobą, zawsze.
  - I to mi się podoba. – Musnął moje wargi.
~*~
 PERSPEKTYWA DRACONA
  Wszedłem szybko do pokoju Kai, zamykając energicznie i cicho za sobą drzwi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Spostrzegłem ją dopiero po chwili. Leżała na łóżku na boku, odwrócona plecami do drzwi. Poczułem jakiś śmierdzący odór. Nie zważałem na to. Podszedłem do niej i usiadłem na skraju jej łóżka. Zadrżała pod wpływem mojego dotyku.
  - Hej, Kaja… - szepnąłem.
  Kiedy usłyszała mój głos, usiadła, odwracając się w moją stronę i mocno się do mnie przytuliła. Chowałem ją w swoich ramionach i położyłem policzek na jej włosach, przeczesując je lekko. Cała drżała. Przytuliłem ją mocniej, przykładając wargi do jej skroni.
  - Kaj, spokojnie… Co się dzieje? I… co to za smród?
  Potrząsnęła głową.
  - Kaja…
  - Szafa… - szepnęła po chwili. – Na dnie szafy…
  Podniosłem się, jednak ona szybko złapała za rękaw mojej bluzy. Delikatnie wyswobodziłem materiał z jej uścisku i podszedłem do szafy, którą otworzyłem. Krew odpłynęła mi z twarzy, kiedy spostrzegłem martwą, całą we krwi, z poderżniętym gardłem Veronicę…
  Spojrzałem na Kaję. Nie patrzyła, miała odwróconą głowę i wzrok wbity w kołdrę. Zwróciłem swój wzrok z powrotem na kotkę i wyjąłem różdżkę. Wyszeptałem zaklęcie i ciało zwierzątka zniknęło. Machnąłem magicznym patykiem, a po pokoju rozpłynął się ulubiony zapach dziewczyny. Róże.
  - Najpierw Stephanie… A teraz Veronica… - powiedziała cicho, łamiącym się głosem.
  Podszedłem szybko i poderwałem ją w swoje objęcia, uspokajając ją. Wtuliła się we mnie ufnie. Zacząłem nami delikatnie kołysać, szepcząc do jej ucha uspokajające słowa.
~*~
PERSPEKTYWA BLAISE’A
  Leżeliśmy już na jej łóżku. Przytulała się do mojego boku, mając położoną głowę na moim torsie. Przeczesywałem jej włosy jedną ręką, zaś drugim ramieniem obejmowałem ją mocno w pasie, przyciągając do siebie.
  Czułem się tak dobrze, kiedy czułem, że jest tuż obok mnie… Tak blisko. Nie było jej tylko parę godzin, a już ogarniała mnie straszna tęsknota za nią. Przytulałem ją coraz to mocniej. Chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa. Obiecać jej, że przy moim boku będzie szczęśliwa i bezpieczna.
  Nagle mi się coś przypomniało, nawet nie wiem czemu akurat teraz przyszło mi to do głowy.
  - Mówiłaś mi kiedyś, że twój tata zaczarował wtedy Tiarę Przydziału, byście wszystkie trzy były w Slytherinie. Ty miałaś być w Ravenclawie, a Domi z Kają w Gryffindorze. Opowiadałaś mi, że mogłyście podjąć decyzję, czy idziecie do domów, Ravenclaw albo Gryffindor, czy zostajecie w Slytherinie. Ty i Domi powiedziałyście, że tam, gdzie chciała was przydzielić. Więc dlaczego jesteś Ślizgonką?
  Uniosła głowę by na mnie spojrzeć, nie podnosząc jej jednak z mojego torsu. Uśmiechała się. Mógłbym patrzeć na jej uśmiech, w jej oczy całą wieczność.
  - Nie chcieli mi dać dormitorium z Domi, miałam jakieś panienki, które interesują się tylko modą, kosmetykami, flirtami… Dlatego porozmawiałam z Dumbledorem i oto mam pokój z Kają.
  - No i wszystko jasne – zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło. Spojrzałem na jej szyję i spostrzegłem łańcuszek. – Dalej nosisz ten naszyjnik, co ci dała wtedy we Wrzeszczącej Chacie?
  - Tak. Skoro mi go dała, powinnam go ciągle nosić.
  - Trochę niepotrzebnie.
  - Dlaczego?
  - Ponieważ przy mnie zawsze możesz czuć się bezpiecznie. – Ująłem jej podbródek i złożyłem na jej wargach delikatny, pełny miłości pocałunek.
~*~
PERPSKETYWA SEVERUSA
  Zapukałem do pokoju Avady i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wszedłem do środka.
  - Avada, zaprowadź Zabiniego do salonu – powiedziałem tylko i wyszedłem.
  To samo zrobiłem u Kai z Draconem.
  Podążyłem do pokoju dziennego i usiadłem na kanapie, czekając na tą dwójkę. Nic przede mną się nie ukryje.
  Nie musiałem długo czekać, aż dziewczyny przyprowadziły chłopaków.
  - Av, Kaja, idźcie do pokojów. Z panem Zabinim i panem Malfoyem chcę porozmawiać osobiście.
  - Nie zostawimy ich tu samych – odparowały jednocześnie.
  - Do pokojów. Teraz.
  Wymieniły z nimi spojrzenia i wyszły z salonu. Zwróciłem swój wzrok na nich.
  - Siadać – sarknąłem.
  Od razu spełnili moje polecenie.
  - Wiecie, a może jednak nie wiecie, że przede mną nic się nie ukryje. W szczególności jeżeli chodzi o włamanie do mojego gabinetu.
  Pobledli po twarzy. Uśmiechnąłem się sarkastycznie na ten widok.
  - Profesorze, my… - zaczął Blaise, ale nie dałem mu dokończyć.
  - Wy włamaliście się do mojego gabinetu z przekonaniem, iż skoro mnie nie ma w Hogwarcie i wrócę dopiero jutro, to nikt się o tym nie dowie, w szczególności ja.
  - Chcieliśmy tylko… - Draco próbował się wtrącić, jednak zignorowałem to.
  - Odkryliście tajemne przejście, które prowadzi bezpośrednio do miejsca, w którym chcę się znaleźć. Wykorzystaliście to do własnego celu i znaleźliście się tutaj. A teraz, panie Zabini – spojrzałem bezpośrednio na niego – proszę oddać mi dwie kartki, która jedna dotyczy Avady, a druga Kai. Natychmiast.
  Brunet niemalże od razu sięgnął do kieszeni swojej bluzy i wyjął dwie kartki złożoną w jedną. Położył szybko na stoliku i cofnął dłoń. Bawiło mnie to, że się mnie boi. Parsknąłem w duchu śmiechem, jednakże na twarzy miałem swoją zwykłą, lodową maskę.
  Zgarnąłem dokumenty i schowałem.
  - Teraz możecie mówić – warknąłem po chwili, unosząc lewą brew ku górze.
  - Chcieliśmy po prostu znaleźć się przy dziewczynach – zaczął szarooki.
  - Przecież pan wie, że nic im byśmy nie zrobili.
  - Czyżby? – sarknąłem.
  - Tak. My nie jesteśmy tacy jak ta banda – burknął brązowooki.
  - O kim mówicie?
  - O tych, co uprowadzili dziewczyny – odpowiedzieli równocześnie.
  Spiąłem mięśnie ciała, jednak po chwili udało mi się je rozluźnić. Wiedziałem, kto za tym wszystkim stoi, mimo że nikt mi nic nie powiedział, kto to taki, a mimo tego wiedziałem.
  - Znam waszą dwójkę. Dlaczego teraz do nich idźcie, bo jeszcze zaczną się kłócić, że was straszę. Ale ostrzegam. Jeśli wam odbije i coś zrobicie niestosownego, to nie ręczę za siebie – zmroziłem ich wzrokiem.
  Energicznie pokiwali głowami.
  - Idźcie.
  - A szlaban? – zapytał szybko czarnoskóry, przez co dostał w tył głowy od blondyna.
  Uśmiechnąłem się ironicznie.
  - Idźcie do nich.
  Wstali z kanapy i szybko zniknęli mi z oczu.
~*~
PERSPEKTYWA TRZECIOOSOBOWA
  Następnego dnia, cała trójka dziewczyn zebrały się w salonie wczesnym świtem, spakowane. Rozsiadły się wygodnie na fotelach. Draco i Blaise wrócili do Hogwartu w nocy tym samym przejściem – oczywiście za jednorazową zgodą Severusa. Czekały na ojca.
  Po około pół godziny, owa osoba zeszła na dół i przystanęła w miejscu, widząc spakowane córki. Skrzyżował ręce na piersi.
  - Gdzie zamierzacie tym razem się wykraść?
  - Nigdzie się nie wykradamy – odpowiedziała Domi.
  - Czekamy na ciebie – dopowiedziała Avada.
  - Na mnie? Niby po co?
  Kaja uśmiechnęła się lekko i podniosła się z siedzenia.

  - Wracamy do Hogwartu. Mamy plan i mam nadzieję, że go wysłuchasz, tato.

2 komentarze:

  1. Jej! Ale długi rozdział! Naprawdę dawno takiego nie było. :D no i ile się dzieje! Kurcze. Smutna sprawa.. najpierw właśnie Steph, teraz Veronica.. co się dzieje?
    No i akcja Blaise'a i Dracona... hahahahah genialna :D kocham ich <3
    Poza tym zakończenie chyba najlepsze.. co też znowu nasze panie wymyśliły? :P już się nie mogę doczekać :* pozdrawiam! Zieleninka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze ale długi ten rozdział :) Ale za to jaki fajny :D Widać że Draconowi i Blaise'owi zależy na dziewczynach ;) Ciekawe co te dziewczyny wymyśliły ;)
    Wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń