czwartek, 12 marca 2015

Dwudziesty szósty - Wrzeszcząca Chata

PERSPEKTYWA AVADY
  Otworzyłam oczy. Z podłogi na której leżałam wyłaniała się zimna temperatura. Podniosłam się na łokciach i się rozejrzałam. Było strasznie zimno. Posadzka była z drewnianych desek, w których w niektórych miejscach brakowało. Tapety były porozrywane ze ścian. Próbowałam sobie przypomnieć, co się wydarzyło.
  Sen. Przebudzenie z krzykiem. Opuszczenie dormitorium. Kierowanie się do Domi. Atak dwóch nieznajomych na mnie i…
  Kaja.
  Dźwignęłam się na nogi ostrożnie i podtrzymałam się ściany. Otworzyłam już usta by wypowiedzieć jej imię, jednak nim wydałam jakikolwiek dźwięk to drewniane drzwi się otworzyły i ktoś rzucił jakąś dziewczynę na podłogę i zatrzasnął wejście.
  - Kaja! – zawołałam, gdy ją rozpoznałam i kucnęłam szybko.
  Z trudem pociągnęłam ją pod ścianę i ustawiłam w pozycji siedzącej. Przykucnęłam obok niej. Uniosła głowę i spojrzała na mnie.
  - Av… Nic ci nie jest?... – spytała cicho drżącym głosem.
  - Nie… Co się stało? Kto to był?
  - Nic się nie stało… - odparła po chwili.
  Wyczułam, że panuje nad swoim łamiącym się głosem. Coś musiało się wydarzyć. Coś, o czym nie chciała mówić.
  - Kaj… Przecież widzę… - Przyjrzałam jej się uważnie. – Gdzie masz swój szlafroczek? O ile dobrze pamiętam, to miałaś go na sobie.
  Rozejrzała się. Podniosła się z trudem i przeszła kawałek, trzymając się zniszczonych mebli. Zgarnęła jakiś koc i, opierając się o ścianę, otrzepała go. Podeszła do mnie i kucając, okryła mnie nim szczelnie. Sprawdziła, czy jestem dokładnie nim opatulona.
  - Nie znajdę jeszcze jednego koca by bardziej cię ogrzać – szepnęła po chwili.
  - Mam dwuczęściową piżamę z długimi spodniami i długim rękawem. A ty w samej koszuli nocnej, w dodatku zniknął twój szlafroczek.
  - Nie zniknął, tylko… - Urwała. – Chodź. – Usiadła obok mnie i przytuliła mocno do siebie.
  Oddałam uścisk mocniej. Czułam, że przytula mnie ostatkami sił. Zadrżała lekko.
  - Hej… Kaja co się wydarzyło?
  - Nic takiego Av, naprawdę…
  - Przecież widzę.
  - Nie chcę o tym mówić…
  - Spróbuję ci pomóc…
  Zadrżał jej podbródek. Wiedziałam, że próbowała zachować zimną krew.
  - Cruciatus… - szepnęła po chwili. – A później… - Potrząsnęła głową.
  - Ka…
  Urwałam słysząc, jak drzwi się powtórnie otworzyły. Przytuliła mnie znacznie mocniej.
  - Wzywają cię, Avado.
  Skądś znałam ten głos…
  - Ona nie pójdzie, w szczególności z tobą Johnson.
  Więc to ten Sebastian nas uprowadził?! Ale kto był…
  - Zamknij się Snape. Nie masz nic do gadania. Mike z nią sobie pomówi.
  - Już wiem czym jest według was „rozmowa” – warknęła, ale poczułam jak zaczęła się trząść. Nie luzowała uścisku.
  - Oj nie martw się skarbie – uśmiechnął się szyderczo. – Wieczorem będzie powtórka. Tylko tym razem będzie nam lepiej, o ile nie zmusisz mnie do ponownego rzucenia Cruciatusem.
  Od razu zrozumiałam.
 - Nigdzie nie pójdę! – zawołałam.
  - Nic ci się nie stanie, o ile będziesz posłuszna. – Złapał mnie za ramię i odciągnął od Kai, a gdy tylko chciała mnie do siebie przyciągnąć, dostała zaklęciem torturującym.
  Wrzasnęłam jej imię i Johnson wyciągnął mnie siłą z pomieszczenia.
***
  - Czego od nas chcesz, Malfoy? – warknęłam.
  - W sumie to nic. Po prostu chcę cię bliżej poznać. – W jego oczach pojawił się błysk.
  - A Kaja?
  - Kaja to nie moja działka.
  - „Działka”?! A to my jakimiś przedmiotami jesteśmy?! Nie jesteśmy waszą własnością!
  - Ale jesteście zdane na naszą łaskę. Masz. – Rzucił mi jakąś torbę, którą od razu złapałam.
  Mike spojrzał znacząco na swojego towarzysza, który tylko kiwnął głową i opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samą z blondynem.
  Torba była miękka. Otworzyłam ją i ujrzałam moje ubrania. Na pewno była w niej niemalże cała moja garderoba.
  - Idź do siostry i się ubierz. Jej nie dawaj, bo Sebastianowi by się to nie spodobało. To moja własna wola. Lepiej się strzeż i bądź mi posłuszna.
  Złapał mnie mocno za ramię i ciągnął tą drogą, którą prowadził mnie Johnson. Otworzył drzwi i ujrzałam rudego, który ocierał jakąś szmatką swoje ostrze. Rozpoznałam na szmatce krew.
  - Sebastian zostaw ją na razie, bo później nie będzie miała sił – odparł Malfoy i wepchnął mnie do pokoju, po czym razem z towarzyszem odeszli, zatrzaskując za sobą drzwi.
  Spojrzałam na nią energicznie.
  - Co on ci zrobił?! – Odłożyłam torbę i podeszłam do niej szybko.
  Trzymała mocno swoje udo. Pomiędzy jej palcami leciała krwista ciecz.
  - Co masz w tej torbie?... Co Mike ci zrobił?
  - Nic. Skądś wziął wszystkie moje ciuchy z dormitorium i mi je dał, by nie było i zimno…
  - To się ubieraj, bo się jeszcze przeziębisz! Natychmiast!
  - Ty też się ubierzesz.
  - Nie. Ja nie. – Pokręciła szybko głową. – Jak Johnson znów… to wszystko rozerwie, a masz ładne ubrania… Nie…
  - Kaja…
  - Naprawdę Av…
  - Ale…
  - Proszę… Ubierz się ciepło…
  Schowałam się i przebrałam. Poczułam się lepiej – jeżeli można w obecnej sytuacji tak to nazwać.
  Wyszłam z ukrycia i spostrzegłam, że opiera się o ścianę. Podeszłam do niej, a ona osunęła się na ziemię. Kucnęłam przed nią w pośpiechu.
  - Kaj… Co on właściwie ci tutaj zrobił?
  - Postawiłam się… Wściekł się i nagle wyciągnął sztylet i… i mi go z siłą wbił… Malfoy nic ci nie zrobił? – zmieniła szybko temat.
  - Nic. Tylko dał mi tą torbę… Czemu oni w ogóle nas uprowadzili w…
  - Do Wrzeszczącej Chaty.
  Spojrzałam na nią zdziwiona.
  - Skąd…?
  - Johnson mówił jak wtedy… Po prostu powiedział, że nie opuścimy Wrzeszczącej Chaty.
  Ściskała mocniej swoją ranę.
  Sięgnęłam po torbę i wyjęłam jedną z luźniejszych bluzek. Złożyłam ją jak chustę i owinęłam nią jej udo. Syknęła z bólu. Zawiązałam delikatnie, ale zarazem dokładnie.
  - Boli… - szepnęła roztrzęsionym głosem.
  Pierwszy raz w czasie naszego pobytu w tej chacie, przyznała się, że odczuwa jakiś ból. Ale przynajmniej wiemy, że jesteśmy niedaleko Hogwartu.
  - Wiem… - Usiadłam obok. – Kaja… - odezwałam się po chwili. – A twój naszyjnik od Stephanie? Wtedy jak Draco testował o co z nim chodzi, to zadziałał… Dlaczego tym razem nie?
  - Nie mam pojęcia… - Chwyciła serduszko. – W Pokoju Życzeń podejrzewałam, co on zamierzał zrobić… Tutaj to się na tym nie skupiałam, bo wcześniej rzucił na mnie dużo Cruciatusów… i nie byłam zdolna do myślenia, takiego jasnego…
  - A teraz z tym sztyletem?...
  - To było niespodziewanie… Jestem wymęczona…
  - Myślałam, że ten wisiorek cię ZAWSZE obroni.
  - Ja też tak myślałam…
  Sięgnęła do zapięcia naszyjnika i ściągnęła go.
  - Co ty…?
  Kucnęła przede mną i zgarnęła moje włosy na jeden bok i założyła mi ozdobę. Poprawiła go. Uniosłam na nią wzrok i napotkałam jej oczy. Był w nich smutek, ból, ale i również opiekuńczość i odpowiedzialność.
  - Kaja, to twój naszyjnik…
  - Noś go. Potrafisz dosłownie w KAŻDEJ sytuacji racjonalnie myśleć. Dzięki niemu nic ci się nie stanie. Jestem tego pewna. – Zamyśliła się chwilę. – Nie miej go zakrytego. Musisz go mieć na widoku.
  - Ale ty go potrzebujesz.
  - Teraz on mi nic nie da Avada. Proszę, noś go…
  Pokiwałam po chwili głową.
  - Będę.
  Uśmiechnęła się blado.
  Podziwiałam jej odwagę i poświęcenie. Oddała mi swoją jedyną „broń” po to, by mnie chronić. Żałowałam, że spotkałam się z nią dopiero pierwszego września. Przytuliłam ją mocno.
  Po chwili drzwi gwałtownie się otworzyły. Sebastian wszedł do pokoju.
  - Już wieczór. Czas tylko dla nas, skarbeńko – uśmiechnął się parszywie i odciągnął ją ode mnie.
  Nim zareagowałam, zniknęła w ciemności, razem z jednym z naszych zapaśników. Drzwi znów były zamknięte.
  Wiedziałam jedno.
  Nie dam rady pomóc Kai.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PLAN OGÓLNY NA RS - W SENSIE ROZDZIAŁÓW!
"Rodzina Snape" będzie podzielona na dwie części! (planowo)
Część pierwsza (która teraz jest) -> Pierwszy semestr
Cześć druga -> Drugi semestr
Część I będzie miała 30 rozdziałów. Część II chyba też, chociaż może nawet dojdę do 100 rozdziałów! Zobaczymy jak to się wszystko potoczy.
---------
Macie kolejny rozdzialik :3
OSTRZEŻENIE!
Przyszły rozdział będzie miał fragment 18+ ! Oczywiście będzie on odpowiednio "zaznaczony", więc jeśli ktoś nie lubi czytać takich scen, to będzie mógł to spokojnie pominąć.
Pozdrawiam bardzo cieplutko :3
Kaja.

2 komentarze:

  1. No nieźle. A ja myślałam że to Malfoy będzie gorzej traktował Avadę, a tu jednak ten Sebastian jest gorszy. ;/ Co za debil. Kaja naprawdę musi kochać Avadę że oddała jej swoją broń. No ale to czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam Aga W :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O wow! Ale się dzieje! :D
    Dlaczego tylko Kaja jest taka sponiewierana? Przez to, że Mafloy zabronił tykać Avady? No i w ogóle o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego oni się tak zachowują? Kurde! :* Ale to jest genialne!! No zaskakujesz mnie ostatnimi czasy coraz bardziej! Ten rozdział jest po prostu boski! Strasznie się nie mogę doczekać kolejnego! <3 pozdrawiam! Zielonoo;*

    OdpowiedzUsuń