wtorek, 3 marca 2015

Dwudziesty czwarty - Wściekłość

PERSPEKTYWA MIKE’A
  Przechodziliśmy przez szkolne korytarze. Przez całą noc myślałem nad tym planem. Musi się udać. Z Avady to niezłe ziółko. Może łatwo ulegnie patrząc na to, gdzie wziąłem ją wtedy, kiedy ją poznałem. Jednak ciężko ją rozgryźć. Ten błysk wtedy w jej oczach, to nic zwyczajnego. Coś musi ukrywać. Czułem to.
  - Malfoy, mam wątpliwości, że to wszystko wypali…
  - Zamknij się Johnson i weź się go trzymaj, bo inaczej wszystko spieprzysz.
  - Dlaczego ja muszę mieć akurat Kaję?
  - Bo tak. A co? Boisz się mojego braciszka?
  Milczał. Zacząłem się śmiać.
  - Sebastian, ogarnij się. On nawet muchy nie zdoła tknąć.
  - A nie mógłbym się zamienić z Bryanem?
  - Nie, Domi mi całkowicie odpowiada – wtrącił się Camello.
  - Zamknijcie się obydwoje! Trzymać się planu! Macie grać. PERFEKCYJNIE – warknąłem.
  Na drugim piętrze napotkaliśmy się na nasze ofiary. O czymś intensywnie między sobą rozmawiały. Kusiło mnie, by ich podsłuchać. Jednakże tym razem musiałem się trzymać własnego planu.
  - Witam panny Snape – odezwałem się, kiedy całą trójką podeszliśmy do rodzeństwa.
  Spostrzegłem jak Kaja obrzuca mnie podejrzanym spojrzeniem, jednak skupiłem uwagę na Avadzie.
  - Av, może porozmawiamy? Przejdziemy się.
  - Ona nigdzie z tobą nie pójdzie – odezwały się dwie pozostałe.
  - Oj Domi, daj spokój i się wyluzuj – odparł Bryan, uśmiechając się.
 PESRPEKTYWA KAI
  Wymieniłam z dziewczynami spojrzenia. Skąd Camello wiedział, jak ma na imię Domi? Z Avadą znam
Bryana, ale tego drugiego w ogóle nie rozpoznawałam.
  - Mamy pewne sprawy do załatwienia – warknęłam.
  - Te sprawy chyba mogą zaczekać, Kajusiu – wtrącił się ten drugi.
  Miał rude włosy i zielone oczy. Jednak jego odcień włosów był bardziej taki… rażący. Zaś tęczówki… tajemnicze. Jednak nie aż tak bardzo, jak oczy Dracona… Mojego Dracona.
  - Kajusiu? – Uniosłam brew. – Kim ty właściwie jesteś?
  - Sebastian. Sebastian Johnson. Twój przyszły wybranek – uśmiechnął się w… dość dziwny sposób, którego nie umiałam opisać..
  Spojrzałam na dziewczyny i wybuchłyśmy śmiechem. Obie wiedziały, co czuję do Dracona, a co on do mnie.
  - Przyszły wybranek? – zaśmiała się Domi. – A do czego? Do pracy jako pokojówka?
  Przybiłyśmy sobie wzajemnie piątki. Co jak co, ale cieszyłam się, iż mam takie kochane siostry.
  Johnson jednakże nie był zadowolony. Poczerwieniał ze złości.
  - Nie pozwalaj sobie na wiele, Snape – syknął.
  Spojrzała na niego, zaczesując grzywkę za ucho.
  - Bo co?
  Uniósł gwałtownie rękę i już był blisko jej twarzy, jednakże w ostatniej chwili chwyciłam jego nadgarstek, kiedy dłoń znalazła się bardzo blisko policzka szatynki. Trzymałam ją w stalowym uścisku. W moich oczach zapłonęły iskry złości.
  - Nikt. Nie. Będzie. Podnosił. Ręki. Na. Kogokolwiek. Z. MOJEJ. RODZINY! – syknęłam, ściskając palce na jego skórze, pozostawiając intensywne ślady.
  Wyrwał energicznie swoją rękę.
  - Nikt mi nie będzie rozkazywał, a w szczególności taka gównia… - Spostrzegłam, jak Malfoy szturchnął go lekko w żebro, co najwidoczniej nie poczuł. - …ra jak ty!
  - Czyżby?
  - Ja cię znam, Snape. Nie tak jak twoja matka, z którą nie miałaś kontaktu od lat niemowlęcych.
  Zacisnęłam usta. Postanowiłam to przemilczeć. Jeszcze mnie to bolało.
  - Coś jeszcze? – sarknęłam.
  - Porozmawiaj sobie lepiej z Domi – uśmiechnął się kpiąco.
  - Niby o czym?
  - O tym, jaką jest dziwk…
  Ścisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam go wściekła w twarz. Uderzenie było tak mocne, że upadł na ziemię.
  - Spierdalaj stąd, Johnson – syknęłam, przez zaciśnięte zęby. – Odpierdol się w końcu od mojej rodziny. – Złapałam dziewczyny za przedramiona i minęliśmy ich szybkim krokiem i zniknęłyśmy im z oczu.
PERSPEKTYWA MIKE’A
  - Kurwa, Johnson! – warknąłem. – Co ty odpierdoliłeś?!
  - To ona mi przywaliła w twarz!
  - Miałeś trzymać język za zębami idioto.
  - Dobra, nie marudź, tylko mi powiedz, jak teraz mam się za nią zabrać.
  - Mnie się pytasz? – Roześmiałem się drwiąco. – Ty spieprzyłeś sprawę, więc ty to wszystko odkręcasz. I nie ma teraz błagania mnie o litość. Masz zrealizować swoją rolę w planie.
  - Chociaż jedna rada, Mike. Proszę…
  - A cóż to? – prychnął Bryan. – Ślizgon, który prosi?
  - Zamknij się, Camello. A ty, Sebastian. Jedna jedyna rada: Teraz uważaj na Dracona, bo może ci teraz tak przypieprzyć, jeśli Kaja tylko piśnie słówko o tym zdarzeniu.
  Przełknął ślinę. Jednak po chwili uśmiechnął się szyderczo.

  - No to trzeba będzie doprowadzić do tego, że w ogóle nie będzie miała możliwości wygadania się słynnemu Draconowi Malfoyowi. 

2 komentarze:

  1. No nie wierzę. No i znowu to zakończenie! :D ty to lubisz zatrzymywać akcję w takich właśnie momentach..!!! Grr! :* no i ta sprzeczka dziewczyn z chłopakami.. haha.. a szczególnie Kai z Sebastianem.. BOSKA. I jej "zakończenie rozmowy" :D podsumowała to idealnie. hahahah. Super! Ale jak zwykle pomarudzę ci, że krótko! :D Pozdrawiam! Zieleninka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No jaki boski ten rozdział ;) Mam nadzieję że ich plan się nie uda ;) Mega fajna była ta kłótnia dziewczyn z chłopakami :D
    No to teraz czekam na kolejny ;D
    Pozdrawiam Aga W :*

    OdpowiedzUsuń