piątek, 14 marca 2014

Piąty - Tośka Sharon Snape

18:00
 Dłoń strasznie mnie bolała. Napis na wierzchu dłoni piekł mnie niemiłosiernie. Krwawe słowa staną się bliznami. "Nie będę obrażała nauczycieli" ... To będę miała na wieki. Może wtedy nie będę już go "wyzywała"? Wprawdzie raz użyłam wulgaryzmu, ale... Nie chcę, by to się powtórzyło.
 Stanęłam przed drzwiami. Wzięłam kilka głębszych wdechów. 
 Zapukałam.
 - Wejść!
 Weszłam do środka, zamykając za sobą wyjście. Ujęłam moją lewą dłoń prawą, by jakoś ukryć napis. 
 - Co mam robić? - zapytałam prosto z mostu.
 - Posprzątać mój magazynek z eliksirami.
 Uniosłam prawą brew, szczerze zdziwiona tym zadaniem. Myślałam, że będę musiała no nie wiem... Sporządzić jakąś miksturę.
 - Nie obawiasz się, że zabiorę ci jakieś eliksiry? - uśmiechnęłam się ironicznie.
 - Nie, bo wiem, iż nie odważysz tego zrobić. A pomińmy to, że za spóźnienie mogłem ci dać coś gorszego.
 Spojrzałam na zegar ścienny nad drzwiami.
 - No jeju.. Tylko pięć minut.
 - Wiem, że myślisz, iż za zadanie masz posprzątać szafkę i sobie pójść. Nie ma tak łatwo. Będziesz musiała eliksiry poukładać alfabetycznie.
 - ŻE CO ?!  - zawołałam.
 - No dalej. Bo dam ci szlaban jeszcze jutro.
 Jęknęłam. Ciągle jednak nie odrywałam ręki od drugiej. Zmierzyłam ku szafce, mijając ojca, gdy nagle...
 - Puść mnie - powiedziałam, mając spuszczony wzrok na moją prawą dłoń, która ciągle zakrywała lewą.  Nie chciałam, by widział tę ranę.
 - Najpierw chcę... - ucichł i odsunął moje przedramię, by ujrzeć napis. - To dlatego płakałaś?
 Uniosłam na niego spojrzenie. W jego węglowych oczach ujrzałam nieznany mi błysk, ale jednego byłam pewna: nie było to nic z iskrą złości.
 Racja... Płakałam. Miałam jednak nadzieje, iż moje oczy tego nie ukażą.
 - Zostaw - szepnęłam.
 - Kaja... - nie dane było mu dokończyć, kiedy rozległ się wrzask kobiety:
 - SEVERUSIE TOBIASIE SNAPE!
 Do gabinetu wpadła kobieta z brązowymi włosami i niebieskimi tęczówkami.
 - Co ty tu robisz, Tośka? - zapytał ojciec spokojnym tonem przybyłej.
 Coś mi mówiło to imię.
 Kiedyś tatowi się wymsknęło podczas jednej z naszych kłótni...
 Była to moja mama. 
 - Jak to co tu robię?! 
 - No normalnie - odparł.
 - Nim odpowiem na pytanie, to puść Kaję, bo inaczej pokażę ci dokładniej, jak kobieta w ciąży może być bardziej wściekła, niż to sobie wyobrażasz.
 W tęczówkach taty ujrzałam wybuch bomby atomowej... Chyba to było jego wyobrażenie. Ja dopiero teraz zauważyłam zaokrąglony brzuch mojej rodzicielki.
 - Jeszcze gorzej, niż teraz? - spytał, ledwo kryjąc strach.
 - W jakim sensie?!
 - No na przykład to, że najpierw chcesz śledzie, potem pomidory, a jak już co do czego, to znów cholernego śledzia chcesz!
 - To jest przystawka.
 Tata od razu puścił moje ręce. Odsunęłam się na bok.
 - PRZYSTAWKA ?! Chyba sobie ze mnie jaja robisz!
 Matka podeszła do niego i... Przytuliła się do niego spokojnie?! Rozumiem... Rodzice, ale... Dopiero była wściekła w cholerę, a teraz?
 Po chwili kolejny szok!
 Odsunęła się od niego i walnęła go w tył głowy.
 - Co jest?! - zawołał zdezorientowany.
 - Dlaczego nie chcesz puścić dziewczyn do Hogsmeade?!
 Chwila... Czyli Avadzie i Domi także nie podpisał?
 - Doskonale znasz ten powód.
 - Kaj... - zaczęła mama, ciągle patrząc na ojca. - Pogadamy razem w sobotę w Hogsmeade. Podpisałam zgody.
 - TOŚKA! - zawołał, ale ja szybko uciekłam do biblioteki, bo tam na pewno była Avada.
~*~
 - Av! - zawołałam, wbiegając do biblioteki. Miałam szczęście, że nie było tutaj pani Pince. Od razu by mnie wywaliła. 
 Wskoczyłam dosłownie na ławkę naprzeciwko niej. Oderwała się od lektury.
 - Sprowadziłaś do Hogwartu mamę?!
 - Yeap. Musiałam. Podpisała nam zgody. A też chciałam, byś się z nią zobaczyła.
 - Dlaczego?
 - Nie udawaj idiotki, Kaj. Widziałam jak w środku nocy poderwałaś się roztrzęsiona z łóżka i poszłaś do łazienki, by się wypłakać. 
 Przygryzłam dolną wargę. 
 - Myślałam, że nikt tego nie zauważy... A skąd mogłaś wiedzieć, że to o nią chodzi?
 - No cóż... Słyszałam, iż wraz z gwałtownym przebudzeniem zawołałaś "Mamo".
 Ukryłam twarz w dłoniach. Ciągle miałam obrazy, które były z koszmaru. 
 - Co ci się stało w rękę? - odezwała się po chwili ciszy.
 - Nic takiego - powiedziawszy, położyłam przedramiona na stole, naciągając rękawy, jakby było mi zimno  w dłonie.
 Wywróciła oczami.
 Złapała moją rękę, odsunęła rękawek i przeczytała napis.
 - Idź z tym do ojca.
 - Myślisz, że tego nie zauważył? Nic przed nim się nie ukryje. 
 - Rozmawiałaś z nim?
 - Na szczęście w porę zjawiła się matka. Nie chcę mu się zwierzać, bo zakończy się to kłótnią. Zresztą jak zawsze... Muszę lecieć. Na razie.
~~*~~
4 września 1980 , sobota
09:15
 Dzisiaj sobota... Pierwszy wypad do Hogsmeade i... Rozmowa z mamą. Byłam podekscytowana, ale zarazem się stresowałam. Miałam tak wiele pytań, ale nie wiedziałam, czy mogę je zadać... W jakiej kolejności? Nie miałam pojęcia.
~*~
15:30
 Już od dziesięciu minut przechadzałam się alejkami wioski. Mogłam właściwie czekać na nią w jakimś lokalu, czy coś... Ale czułam, że muszę iść w stronę Miodowego Królestwa. Lecz także czułam, że coś dzisiaj się wydarzy.
 Uniosłam wzrok z ścieżki. Spostrzegłam ją na uboczu, gdzie rozmawiała z jakąś panią... Chwila! Czy to... 
 - Dzień dobry, profesor Umbridge - przywitałam się, podchodząc szybko do matki.
 - Niech pani pamięta. Nie ma prawa pani obrażać mnie i hańbić mój honor wśród uczniów i Ministerstwa! - i ropuszka odeszła.
 - O co chodziło? - spytałam, odprowadzając nauczycielkę nienawistnym spojrzeniem.
 - Nie ważne. Chodź do kawiarni. Porozmawiamy na spokojnie.
*
 Piłyśmy herbatę w milczeniu. Czułam się... Dziwnie? Wprawdzie była to moja matka, ale... Nie wiedziałam jak się zachować. Nie widziałam jej od lat.
 - Wyrosłaś - odezwała się z delikatnym uśmiechem.
 - Czas szybko leci... - westchnęłam. - Mamo...?
 - Słucham.
 - Gdzie podziewałaś się z dziewczynami? Dlaczego ojciec nic mi nie mówił o tobie i dziewczynach? Dlaczego nie miałyśmy kontaktu? Czemu nie mieszkacie razem z nami? Dlaczego ja jestem z tatą, a Av i Domi z tobą? O co w tym wszystkim chodzi...?!
 Spuściła wzrok na filiżankę, napełnionej do połowy herbatą. Miałam nadzieję, iż mama odpowie mi na te pytania.
 - Kaja... To... - Wzięła głęboki wdech. - To nie takie proste. Ta sprawa jest zbyt skomplikowana.
 - Jaka sprawa?
 - To jest między mną, a Severusem.
 - Ty także uważasz za nic nierozumiejące dziewczynki?!
 - Nie, Kaj. Wiem, że w styczniu będziecie miały szesnaście lat, ale... Nie powinnaś się tym interesować.
 - Nie interesować?! - zawołałam, podrywając się z siedzenia. - Mamo! Przez lata dostaje tylko o tobie znaki w postaci listów! Dwa listy w roku! I to przekazywane przez ojca! - zaszkliły mi się oczy. - Dopiero wtedy odnawiała się moja nadzieja, iż cię kiedyś zobaczę! Miałam nawet myśli, że... że... - puściłam pierwsze łzy. - Że nie żyjesz! Nie będę miała okazji mieć świadomość, iż jednak kiedyś się spotkamy, że żyjesz! Po każdej kłótni z tatą, to ciągle miałam wrażenie, jakbyś już była w innym świecie!

 Mama wstała z krzesła, podeszła do mnie i po prostu mnie przytuliła. Poczułam te matczyne ciepło. Poczułam, jakbym dla kogoś była ważna. 
 Oparłam czoło o jej ramię i się rozpłakałam. Miałam szczęście, iż było mało klientów, a w szczególności po drugiej stronie lokalu, gdzie nie mogli nas zobaczyć. Od lat nie płakałam w czyimś towarzystwie. Zawsze puszczałam łzy w samotności. Pamiętam, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką, z każdym problemem zwracałam się do ojca, a on zawsze mnie rozumiał, jednak wszystko się zmienia.
 - Uspokój się... Jestem przy tobie i nie pozwolę, by nasz kontakt znów stał się minimalny - szepnęła.
 - Ja cię kocham, mamo... - odszepnęłam i mocno się do niej przytuliłam.
 - Ja ciebie też.
 Te trzy słowa uradowały mnie do tego stopnia, że aż radość przepełniała całe moje serce. Od dawna nie słyszałam słów, które są związane z tym, iż ktoś mnie kocha.
 - Severus...
 Zdziwiłam się tym, że mama wypowiedziała imię swojego męża, patrząc gdzieś przed siebie. Odwróciłam się. Stał tam, a po chwili spuścił głowę i wyszedł z kawiarenki.
 - Wybacz Kaja... - powiedziała i pobiegła za profesorem. Ciekawość u mnie grała górę. Podążyłam za nimi. Może się czegoś dowiem.
============================
W następnej scenie:
Rozmowa Tośki i Severusa
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I kolejny rozdział! :D
Zapraszam do komentowania ;3

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Ciekawi mnie o czym Tośka rozmawiała z Umbridge..
    I o czym będzie rozmawiała z Severusem..
    Czekam na rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O!M!G! :D haha. To jest... ahh! Az brak slow zeby to wyrazic. Nie wiem Kobieto jak ty to robisz, ale wiem jedno: masz talent. ;**
    Te rany na doni Kaji... Grrr! Zabije ta cholerna Umbridge!
    I w dodatku ta sprawa z Sevciem... Oh. Czemu on taki jest? Raz taki, raz taki. ;d nie nadazam za nim.
    I kochana mamusia Kaji. Dziwne to jest. Tak nagle po prostu przyjechala, pojawila sie w Hogwarcie, spotkala Kaje i: CÓRCIUUUU! Pff... wedlug mnie ta relacja jest strasznie dziwna, jesli wiesz co mam na mysli. :D
    No i ta czekajaca nas rozmowa Severusa z Tośka. Ciekawe..! :D
    To ten, pozdrawiam! ;**
    Weny kochana! <33
    ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo, Tośka - huragan. Lubię takie kobiety, mają w sobie tyyyle energii :D
    Co do Severusa - nie mogę uwierzyć w jego złość :c
    Dziwię się Avadzie. Widać przecież, że pasuje do Ravu, a nie do Slythu. Nie powinna się przenosić, a myślę, że zrobiła to tylko ze względu na Kaję.
    Weny życzę <3
    Pozdrawiam :pp

    http://wygrac-gre-o-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo bardzo ciekawy rozdział :D No jestem strasznie ciekawa tej rozmowy Severusa i Tośki. :P No kurde ale jak Tośka wpadła do gabinetu Snape, to nie mogłam się powstrzymać od śmiechu :D
    Aga W ;)

    OdpowiedzUsuń