3 grudnia 1995
PERSPEKTYWA AVADY! *
Była już druga w nocy, a w dormitorium byłam tylko ja z Elsą. Kai nie było. Domi też gdzieś zniknęła... Zaczęłam się martwić.
Wstałam po cichu z łóżka i bez zbędnego hałasu, założyłam buty i sweter. Sprawdziłam, czy Els jeszcze śpi. Spała.
Wymknęłam się na palcach z dormitorium i ruszyłam do pokoju wspólnego. No cóż... Pomińmy to, że na podłodze leżał Blaise w samych bokserkach i koszuli. Na stówę pił, gdyż spostrzegłam na stoliku kilka butelek Ognistej Whisky.
Pokręciłam głową.
Zmierzyłam dalej. Wypowiedziałam hasło, po czym ostrożnie przemieszczałam się przez chłodne korytarze w lochach. Musiałam uważać, by ani ojciec, ani woźny Filch z tą swoją durną kotką, panią Norris mnie nie przyłapali.
Wyszłam z lochów i znalazłam się w sali wejściowej. Chciałam pójść w stronę ruchomych schodów, gdy nagle usłyszałam charakterystyczne skrzypnięcie frontowych drzwi. Schowałam się szybko za jednym z posągów. Gdy dotknęłam zimnej skały, po moich plecach przeszły chłodne dreszcze.
Z dworu wyszły dwie postacie. Chwila...
- DOMI?! KAJA?! - zawołałam, nie myśląc o tym, że ktoś nieproszony może mnie usłyszeć.
Dziewczyny szybko do mnie podbiegły.
- Gdzie wy...?
- Błagam... Nie teraz, Av - szepnęła Domi. Była przerażona. Tak jak Kaja. Rozglądnęła się i uciekła na górę.
Chciałam już ruszyć do lochów, jednak Kaj mnie zatrzymała i pociągnęła znów do naszej kryjówki. Posłałam jej pytające spojrzenie. Ta tylko przyłożyła palec do swoich warg na znak, bym była cicho i cierpliwie czekała.
W następnej chwili wskazała głową za posąg w stronę głównego wejścia Hogwartu. Spojrzałam tam.
- Ojci...?
Nie dokończyłam, ponieważ dała mi kuksańca w ramię. Dobrze, że to zrobiła, bo inaczej byśmy miały kłopoty.
Tata jednak... Nie ruszył do lochów, tylko gdzieś na górę, gdzie kilka chwil temu podążyła Domi.
Pobiegłyśmy szybko i cicho do naszego dormitorium, a w drodze w pokoju wspólnym, Kaja potknęła się o pijanego Dracona. No cóż... Wcześniej go nie zauważyłam, a ten widok jak upadła na jego plecy był dość... zabawny.
Kaj w cichym truchcie ściągnęła kurtkę i buty, po czym w ubraniu chciała wskoczyć pod swoją kołdrę, ale w połowie tego czynu, zatrzymałam ją, chwytając za jej łokieć.
- Gdzie wyście były?! - spytałam cicho.
- Powiem ci rano - szepnęła zdruzgotana i położyła się spać. - Dobranoc.
- Dobranoc.
I sama położyłam się do łóżka. Miałam nadzieję, że ojciec nie nakrył Domi... I też myślałam... Co się takiego stało, że były roztrzęsione.
~*~
Ranek
Wstałam o wpół do siódmej rano. Nigdzie nie widziałam Kai. Jej łóżko było już posłane, papierki po wczorajszych słodyczach, które z nią jadłam, zniknęły z okolic jej łóżka. Spała ona w ogóle?!
Naszykowana, kwadrans przed siódmą, miałam zamiar pójść do Wielkiej Sali na śniadanie. Jednak w PW Slytherinu...
- Co jest...? Avada?
- Też mi cię miło widzieć Blaise, ale jednak wolę cię w niekacowatym stanie - oznajmiłam, wstając z jego brzucha, na którym wylądowałam podczas upadku.
- Aż tak ze mną źle nie jest, panienko Snape - uśmiechnął się uroczo. - Jak mnie głowa boli... Psia dupa...
- Nie mów psia dupa! - skarciłam go.
- Bo ... ? - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Bo... Bo... Bo tak!
- Hola, hola! - odezwał się Draco tak niespodziewanie, że aż podskoczyłam. - Co to za branie, Diable?
Zarumieniłam się. Zabini zaś się zaśmiał. Po chwili sama zaczęłam rechotać.
- Weźcie eliksir na kaca i przyjdźcie na śniadanie - powiedziałam, odchodząc do wyjścia pomieszczenia.
Dalej ciekawiła mnie ta krótka akcja w nocy z dziewczynami... Co do tego miał tata?
Weszłam do centralnego miejsca Hogwartu. Kaja już siedziała przy naszym stole. Dosiadłam się do niej. Była pogrążona gdzieś daleko w swoich myślach.
- Siostra... Co się w końcu stało? - zagadnęłam, bo cisza jaka była między nami aż krzyczała w moich uszach. A te milczenie było jeszcze gorsze, biorąc pod uwagę to, że ja, ona i Domi byłyśmy same w Sali. No... Może nie licząc Dumbledore'a i Flitwicka. No cóż... Sobota.
- Nic - mruknęła.
- Przecież wiem, że coś się stało. Czemu nic nie chcesz mi powiedzieć?
Pokręciła głową.
- Mówiłaś, że mi powiesz rano.
- Ale nie mówiłam, na którym ranku.
- Gadaj, albo sama to z ciebie wyciągnę.
- Niby jak? - prychnęła.
- Nie wiem! Veritaserum. Wezmę od ojca i... - Urwałam widząc, jak twarz Kai robi się bledsza. - Kaj...?
- Lepiej będzie, jak nie będziesz wiedziała - mruknęła.
Spojrzała na stół nauczycielski, gdzie właśnie siadał ojciec. Było widać, iż każdy, nawet najmniejszy ruch sprawiał mu ból. Może potrafił to ukrywać, jednak nie przed córkami.
Spuściła głowę, wbijając wzrok w swój talerz, gdzie właściwie dalej leżał nieruszony tost.
Doznałam olśnienia.
Noc z drugiego na trzeciego grudnia tego roku...
Wstałam energicznie z miejsca i wściekła ruszyłam w stronę dormitorium. Nie zwracałam kompletnie uwagi na to, kto przechodził w okolicy. Nie mogłam pojąć, czemu to zrobiły.
Wychodziwszy z korytarza do dormitorium, zatrzasnęłam za sobą drzwi, jednak one się nie zamknęły, pod wpływem pewnej przeszkody. Była to siostra i zarazem współlokatorka. Masowała się za bolące czoło.
- Avada...
- CZY BYŁYŚCIE NA TYM SPOTKANIU ŚMIERCIOŻERCÓW ?! - wybuchłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* dzisiaj wyjątkowo z perspektywy Avady ;3 . Czasem także mogą się jeszcze pojawić sceny z jej perspektywy, jak i innych bohaterów opowiadania, bądź trzecioosobowa, jednak głównie będzie perspektywa Kai.
==========================
STO LAT JESZCZE RAZ ! :D
AVADA ! SZCZĘŚCIA! POMYŚLNOŚCI! MIŁOŚCI! PRZYJAŹNI! WENY ! <3
Specjalnie z okazji Twoich urodzin właśnie jest ten rozdział z Twojej perspektywy <3 .
Także znajdziecie na "jej cześć" miniaturkę Drinny na drugim blogu ;3 .
Pozdrawiam!
Kaja.
O boże! Ten upadek na Blasie był cudny *-* Hahaha
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, no normalnie nie mogę nic więcej napisać. :c
Ale powiedz, że ich tam nie było. :c No Kai i Domi na tym spotkaniu śmieciojadków. :c
No nic. Jestem ciekawa czy wpleciesz jakiś wątek romantyczny. :D A tak btw. Avada by na pewno nie pogardziła Zabinim lub Malfoyem. Mrrrr Hihihihihih :* Boże, odwala mi ;-;
Pozdrowionka, weny i jeszcze raz dzięki za życzenia :*
Avada,
UsuńWiem, że spóźnione. Ale i tak życzę ci zdrowia, szczęścia, Astona Martina :)
Żebyś była 4ever szczęśliwa, i nigdy nie wstąpiła do śmieciojadków. Chyba że zechcesz się spotkać ze mną :)
Pzdr
Inna Kaja
O ja. :D fajny pomysl z ta zmiana perspektywy. Dzieki temu czyta sie o wiele ciekawiej. :D hahaha.
OdpowiedzUsuńI ja dziekuje.. KOBIETO! :D ale zes mnie w napieciu trzymala! Nawet nie pomyslalam o tym, ze one mogly na to spotkanie pojsc. Az sie boje co z tego wyniknie. A Snape moze zostal za cos ukarany, albo cos?! :p ciekawe.. xddd to zes zakonczyla w takim momencie!!! Tylko zabic, udusic, a cialo zakopac. ;d
Hahaha. Ode mnie droga Avado rowniez najszczersze zyczenia! :D spelnienia marzen i wspanialego zycia w przyjazni i milosci (PRAWDZIWEJ!) ;)
A Tobie Kajo weny. ;*
Pozdrawiam <33
Hahaha :D Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdy Avada potknęła się o Blaise ;D No ale jak Kaja i Domi mogły iść na te spotkanie ;/
OdpowiedzUsuńAga W ;)