PERSPEKTYWA TRZECIOOSOBOWA
- Do cholery, Severus! - zawołała Tośka, wchodząc do gabinetu męża. - Gdzie ty go znów zabrałeś?!
Mistrz Eliksirów spojrzał na swoją małżonkę, nie mając pojęcia o co jej tym razem chodzi. Widział jednak w jej oczach wyraźne przerażenie oraz uczucie strachu. Ten błysk w oczach pani Snape ostatni raz pojawiły się wtedy, kiedy Avada i Kaja został uprowadzone do Wrzeszczącej Chaty. Mógł tylko przeczuć, iż coś niedobrego wisi w powietrzu.
- Kogo? - spytał spokojnie, odkładając esej jednego z pierwszoroczniaków.
- Alana, do diaska! Tym razem postanowiłeś zastosować na nim jakieś swoje cholerne eksperymenty?!
Zmarszczył brwi. Co się jej znów ubzdurało w głowie?- Co masz na myśli? - spytał po chwili ciszy.
- To, że nasz jedyny syn zniknął!
~*~
Avada, Domi i Kaja siedziały w bibliotece z nosami w książkach. Przez cały tydzień kompletnie zapomniały o zadanej pracy domowej z Zielarstwa na pięć stóp. A do zajęć zostały im dwie godziny.
- Dlaczego nie zajęłyśmy się tym wcześniej? - jęknęła Av.
- Od dzisiaj robię notatki z zapisami, co i kiedy mamy - odparła Domi.
- Tak będzie chyba najlepiej... Bo i tak, mimo że jesteśmy w innych domach, to zadaje nam ten sam materiał.
- Najchętniej bym odpisała od Krukonów, oni przynajmniej szybciej takie prace piszą - zaśmiała się cicho Avada.
- Oj nie mam pojęcia, ale z pewnością tak jest - odrzekła niebieskooka z lekkim uśmiechem. Spojrzała na swoją drugą siostrę. - Kaja, co tak milczysz? - Pomachała jej ręką przed oczami. - Hogwart do Kai.
Ślizgonka spojrzała na siostry zagubionym wzrokiem.
- Hm? Nie, nie znalazłam więcej informacji na temat Amortencji - powiedziała szybko, przysuwając bliżej podręcznik o roślinach wodnych.
- Kaj, nie szukamy żadnych informacji o Amortencji tylko coś, co może przydać nam się do eseju z Zielarstwa - odezwała się Av, unosząc prawą brew ku górze.
- Oh.. Nie?
Domi zamknęła księgę i spojrzała na nią uważnie.
- Co jest grane? Myślami byłaś gdzieś daleko. Coś z Draconem?
- Nie, jest wszystko dobrze, spokojnie... - Uśmiechnęła się lekko. - Po prostu się nie wyspałam i mam dziwne przeczucie... Że coś wisi w powietrzu niepokojącego...
- Niby co by mogło się niepokojącego dzia... - zaczęła Avada, jednak nie zdołała dokończyć.
Do wnętrza biblioteki przez okno wleciał patronus w postaci łani. Spojrzały energicznie w jego kierunku i od razu wiedziały, do kogo on należy.
- NATYCHMIAST DO MOJEGO GABINETU! MIGIEM! - i zniknął.
Dziewczęta popatrzyły po sobie, zgarnęły pośpiesznie książki i wybiegły jak najszybciej ze biblioteki, nie zważając na wydawany przez nich hałas.
Miały nadzieję, że to one coś przeskrobały, a nie, że coś się złego wydarzyło.
- Od dzisiaj robię notatki z zapisami, co i kiedy mamy - odparła Domi.
- Tak będzie chyba najlepiej... Bo i tak, mimo że jesteśmy w innych domach, to zadaje nam ten sam materiał.
- Najchętniej bym odpisała od Krukonów, oni przynajmniej szybciej takie prace piszą - zaśmiała się cicho Avada.
- Oj nie mam pojęcia, ale z pewnością tak jest - odrzekła niebieskooka z lekkim uśmiechem. Spojrzała na swoją drugą siostrę. - Kaja, co tak milczysz? - Pomachała jej ręką przed oczami. - Hogwart do Kai.
Ślizgonka spojrzała na siostry zagubionym wzrokiem.
- Hm? Nie, nie znalazłam więcej informacji na temat Amortencji - powiedziała szybko, przysuwając bliżej podręcznik o roślinach wodnych.
- Kaj, nie szukamy żadnych informacji o Amortencji tylko coś, co może przydać nam się do eseju z Zielarstwa - odezwała się Av, unosząc prawą brew ku górze.
- Oh.. Nie?
Domi zamknęła księgę i spojrzała na nią uważnie.
- Co jest grane? Myślami byłaś gdzieś daleko. Coś z Draconem?
- Nie, jest wszystko dobrze, spokojnie... - Uśmiechnęła się lekko. - Po prostu się nie wyspałam i mam dziwne przeczucie... Że coś wisi w powietrzu niepokojącego...
- Niby co by mogło się niepokojącego dzia... - zaczęła Avada, jednak nie zdołała dokończyć.
Do wnętrza biblioteki przez okno wleciał patronus w postaci łani. Spojrzały energicznie w jego kierunku i od razu wiedziały, do kogo on należy.
- NATYCHMIAST DO MOJEGO GABINETU! MIGIEM! - i zniknął.
Dziewczęta popatrzyły po sobie, zgarnęły pośpiesznie książki i wybiegły jak najszybciej ze biblioteki, nie zważając na wydawany przez nich hałas.
Miały nadzieję, że to one coś przeskrobały, a nie, że coś się złego wydarzyło.
Fajny ;) Kurcze ciekawe co się stało z małym Alanem. :( No to czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Coo?!!! Ale jak too? Jak Alan mógł zniknąć?! Przecież to jeszcze mały bobas!! Nie mógł gdzieś tak sb po prostu pójść! KAJA!!!!!!!! Coś ty z nim zrobiła??? Pisz no szybko rozdział! :* <3 kocham! Czekam!!!! Zielonoo;*
OdpowiedzUsuń