niedziela, 14 lutego 2016

Czterdziesty siódmy - Zniknięcie Alana

PERSPEKTYWA TRZECIOOSOBOWA
  - Do cholery, Severus! - zawołała Tośka, wchodząc do gabinetu męża. - Gdzie ty go znów zabrałeś?!
  Mistrz Eliksirów spojrzał na swoją małżonkę, nie mając pojęcia o co jej tym razem chodzi. Widział jednak w jej oczach wyraźne przerażenie oraz uczucie strachu. Ten błysk w oczach pani Snape ostatni raz pojawiły się wtedy, kiedy Avada i Kaja został uprowadzone do Wrzeszczącej Chaty. Mógł tylko przeczuć, iż coś niedobrego wisi w powietrzu.
  - Kogo? - spytał spokojnie, odkładając esej jednego z pierwszoroczniaków.
  - Alana, do diaska! Tym razem postanowiłeś zastosować na nim jakieś swoje cholerne eksperymenty?!
  Zmarszczył brwi. Co się jej znów ubzdurało w głowie?
  - Co masz na myśli? - spytał po chwili ciszy.
  - To, że nasz jedyny syn zniknął!
~*~
  Avada, Domi i Kaja siedziały w bibliotece z nosami w książkach. Przez cały tydzień kompletnie zapomniały o zadanej pracy domowej z Zielarstwa na pięć stóp. A do zajęć zostały im dwie godziny.
  - Dlaczego nie zajęłyśmy się tym wcześniej? - jęknęła Av.
  - Od dzisiaj robię notatki z zapisami, co i kiedy mamy - odparła Domi.
  - Tak będzie chyba najlepiej... Bo i tak, mimo że jesteśmy w innych domach, to zadaje nam ten sam materiał.
  - Najchętniej bym odpisała od Krukonów, oni przynajmniej szybciej takie prace piszą - zaśmiała się cicho Avada.
  - Oj nie mam pojęcia, ale z pewnością tak jest - odrzekła niebieskooka z lekkim uśmiechem. Spojrzała na swoją drugą siostrę. - Kaja, co tak milczysz? - Pomachała jej ręką przed oczami. - Hogwart do Kai.
  Ślizgonka spojrzała na siostry zagubionym wzrokiem.
  - Hm? Nie, nie znalazłam więcej informacji na temat Amortencji - powiedziała szybko, przysuwając bliżej podręcznik o roślinach wodnych.
  - Kaj, nie szukamy żadnych informacji o Amortencji tylko coś, co może przydać nam się do eseju z Zielarstwa - odezwała się Av, unosząc prawą brew ku górze.
  - Oh.. Nie?
  Domi zamknęła księgę i spojrzała na nią uważnie.
  - Co jest grane? Myślami byłaś gdzieś daleko. Coś z Draconem?
  - Nie, jest wszystko dobrze, spokojnie... - Uśmiechnęła się lekko. - Po prostu się nie wyspałam i mam dziwne przeczucie... Że coś wisi w powietrzu niepokojącego...
  - Niby co by mogło się niepokojącego dzia... - zaczęła Avada, jednak nie zdołała dokończyć.
  Do wnętrza biblioteki przez okno wleciał patronus w postaci łani. Spojrzały energicznie w jego kierunku i od razu wiedziały, do kogo on należy.
  - NATYCHMIAST DO MOJEGO GABINETU! MIGIEM! - i zniknął.
  Dziewczęta popatrzyły po sobie, zgarnęły pośpiesznie książki i wybiegły jak najszybciej ze biblioteki, nie zważając na wydawany przez nich hałas.
  Miały nadzieję, że to one coś przeskrobały, a nie, że coś się złego wydarzyło.

2 komentarze:

  1. Fajny ;) Kurcze ciekawe co się stało z małym Alanem. :( No to czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coo?!!! Ale jak too? Jak Alan mógł zniknąć?! Przecież to jeszcze mały bobas!! Nie mógł gdzieś tak sb po prostu pójść! KAJA!!!!!!!! Coś ty z nim zrobiła??? Pisz no szybko rozdział! :* <3 kocham! Czekam!!!! Zielonoo;*

    OdpowiedzUsuń