niedziela, 20 marca 2016

Czterdziesty ósmy - Złość Domi

  Dziewczyny podążyły do gabinetu swojego ojca. Co znów naskrobały? Przecież ostatnimi czasy uciekały od problemów z ich głową rodziny, jednak najwidoczniej owe rzeczy je same znajdują, jakby były spragnione zadawania cierpienia.
  - Dobra, ja zapukam - odparła Avada, przerywając cichą dyskusję na temat tego, która puka i która mówi.
  Ścisnęła lekko dłoń, uniosła ją i zapukała pewnym, mocnym ruchem nadgarstka.
  - Wejść! - rozległ się podniosły głos Severusa. Były do tego przyzwyczajone, jednak i tak przeszły po ich plecach dreszcze.
  Domi ujęła klamkę, zaciskając mocno na niej palce, nacisnęła i otworzyła, przepuszczając dziewczyny.
  Obok mężczyzny była jego poddenerwowana żona, drżąca albo z zimna, albo ze strachu. Spojrzała na swoje córki. Podeszła szybko do nich i złapała Avadę za ramiona.
  - Gdzie wy go znów wziełyście?! - spytała szybko, potrząsając nieco jedną z trojaczek.
  - Kogo? - zadały pytanie, zdekoncentrowane. Co się działo?
  - Nie udawajcie! Gdzie zabrałyście swojego brata?!
  - Alana?! - zawołały jednocześnie, w obecnej chwili zszokowane.
  Av ujęła dłonie matki i ścisnęła je uspokajająco.
  - Nie udawajcie! Wiecie, gdzie on jest! - odezwał się Mistrz Eliksirów. - Kaja, mów!
  Milcząca dotychczas dziewczyna przeniosła swój wzrok z rodzicielki na drugiego rodzica.
  - Nie wiem, tato. Kiedy go ostatnio widzieliście?
  - Przynajmniej tym razem nie kłamcie!
  - Przynajmniej tym razem nam całkowicie uwierz - odrzekły szesnastolatki, co sprawiło, iż mężczyznę zamurowało.
  - Zapytam raz jeszcze: kiedy ostatnio go widzieliście? - powtórzyła Kaja spokojnym głosem. Sytuacja była poważna, ale wiedziały, iż nie można panikować.
  - Kiedy wasza matka ucinała sobie drzemkę, położyłem go śpiącego do kojca - odparł brunet. - I wróciwszy po zajęciach już go nie było.
  - Która to była godzina? - dopytała Avada.
  - Początek pory obiadowej, nauczcie się wreszcie godzin, kiedy sie zaczynają i kończą lekcje nie tylko te początkowe i końcowe!
  Domi nagle się powoli wyprostowała, robiąc duże oczy. Wszyscy na nią spojrzeli, a ona prześledziła po każdym uważnym wzrokiem.
  - Wiem gdzie jest. Załatwię to, sama - oznajmiła i wybiegła pośpiesznie z gabinetu.
~*~
  Podążała pośpiesznym krokiem po błoniach, rozglądając się uważnie. Wiedziała, gdzie może być jej jedyny brat. Jeśli jej domysły są prawdziwe to porywacz będzie miał okazję poczuć siłę jej złości. Chociaż.. Nigdy jeszcze nie ukazywała w pełnej postaci odzwierciedlenia jej emocji. Tutaj może będzie inaczej, bądź tak samo.
  Dostrzegła po chwili znajomą brązową czuprynę.
  Siedział na ławce na boku, pochylając się. Zdołała usłyszeć z takiej odległości radosny śmiech dzieciaka. Zacisnęła dłonie w pięści i ruszyła szybszym krokiem, nie wydając jednak żadnych odgłosów.
  Bryan zrobił Alankowi pierdzioszka na brzuszku, po czym dźgnął go palcem w jego mały nosek.
  - Zostaw mojego brata - warknęła, łapiąc brzdąca pod pachami i biorąc go na ręce. Przytuliła go mocno do siebie. - Już spokojnie, jesteś ze swoją siostrzyczką - szepnęła mu do uszka, kołysząc się na boki.
  - Domi, mogę to wyja...
  Uniosła na niego wzrok, a w jej spojrzeniu pojawiły się płomienie. Przyglądała mu się uważnie w jego szare tęczówki, chowając malca w swoich ramionach.
  - Jeśli jeszcze raz tkniesz mojego brata, to przysięgam ci, że będziesz mógł się pożegnać ze zdolnością zapładniania - warknęła.
  - Uspokój się - powiedział pośpiesznie, kiedy spostrzegł, że szatynka zamierza go uderzyć z zaciśniętej pięści. - Chciałem po prostu zwrócić na siebie twoją uwagę.
  - To ci się debilu udało, ale najwidoczniej z przeciwnie oczekiwanym skutkiem! - syknęła, mrużąc oczy. - Odwal się wreszcie od mojej godziny. Mało ci było?! W tamtym roku Malfoy i Johnson uprowadzili Avadę i Kaję, a ty się mnie uczepiłeś!
  - Po prostu chcę cię bliżej poznać. Obiecałaś mi wspólnie spędzone popołudnie.
  Zamurowało ją. Pamiętała tamte zdarzenie, które zmusiło ją obiecanie mu tego.
  - Pamiętasz? - szepnęła.
  - Jestem pamiętliwy, kotku.
  - Nie mów do mnie kotku! - zawołała i zamachnęła się, by uderzyć do z liścia w twarz, jednakże złapał jej nadgarstek w ostatniej chwili.
  - To kiedy te popołudnie? - spytał spokojnie, uśmiechając się lekko.
  Patrzyła prosto w jego szare tęczówki niemalże jak zahipnotyzowana. Zamrugała pośpiesznie i wyrwała rękę z jego uścisku.
  - Nigdy - warknęła wściekle i odwróciła się pośpiesznie na pięcie, po czym ruszyła biegiem do Hogwartu, przytulając mocno Alana do siebie.
  Nie zamierzała nikogo wpuścić do swojego serca... Nikogo tak głęboko... Nie chce później cierpieć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No! I napisane, drobnymi kroczkami, ale jest :) Opowiadanie jest również publikowane na serwisie Wattpad :) Macie tutaj link: *klik* . Z ZM.. No.. Najwidoczniej mam postój. Mam jednak dość weny na NOWE opowiadanie DRAMIONE :) Głównie będzie na Wattpadzie, ale również założyłam bloga :) Jeszcze dzisiaj albo w tym tygodniu zacznę pisać, zobaczymy jak wena pójdzie :)
MAM PROŚBĘ!
Macie jakieś pomysły, co mogłabym zawrzeć w dalszych wydarzeniach w naszej rodzince Snape? Może byście chcieli coś tutaj widzieć? :) Jestem otwarta na WSZELKIE propozycje! <3
No to.. Do za niedługo mam nadzieję :)
Klaudia.

3 komentarze:

  1. Jakoś dawno nie miałam czasu tego komentować, rozdział jak zwykle bardzo mi się podobał, ale raczej nie mam pomysłów co mogłabyś zawrzeć jeszcze w historii.

    PS. Nominowałam cie do LBA! Pozdrawiam ;)

    http://szkolanowegopokolenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku :-D jak dobrze ze Alan się znalazł.. Już się bałam że coś mu się stało i ktoś go porwał ale tak no na poważnie... Jak miło odetchnąć z ulga xd ale w życiu bym się nie spodziewała że to sprawka Bryana xd żeby posunąć się do aż takiego kroku by zwrócić na siebie uwagę... Trzeba być naprawdę zdesperowanym 😂
    Jeżeli chodzi o pomysły na dalszą część opowiadania.. Ja nie mam zielonego pojęcia ale liczę że ty jak zawsze wpadniesz na coś mega ♥♥♥ czekam na kolejny ♥ pozdrawiam ;3:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam że dopiero teraz komentuje, ale nie miałam czasu. Ale teraz znalazłam i w końcu przeczytałam. Kurcze to Bryanowi naprawdę Domi musiała się spodobać żeby się do takiego czegoś posunąć. ;( Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń